a dziś, obudzona nieco abstrakcyjnym, jak na prawie środek metropolii europejskiej kukuryku , ruszyłam wałem do Gdańska tropić wiosnę, która miast orgiastycznych eventów plasuje się w kategorii „i chciałabym i bojesie” ale. dzielę, się tu z wami doświadczeniem muminka – pierwszy motylek. najsampierw mi pozował prężąc czułki i skrzydełka
a potem rzuciwszy – no to ja lecę – odleciał.
żółty był. to chyba nie najgorzej. a potem poszłam na pączki
po trzygodzinnym spacerze biodra moje wydają dźwięk podobny odgłosowi zardzewiałej młockarni i uszczerbku na dystynkcji i elegancji ruchu nie daje się już dłużej maskować frywolnym odrzuceniem grzywki ze zroszonego potem czoła. czy można wstrzyknąć botoks w stawy biodrowe? czy może wystarczy natrzeć je zjełczałą podwawelską? i czy plastry dobrze przechodzonej krakowskiej dodadzą blasku mym oczom usuwając nadmiar plis? pliz!
b.