powiedzieć, że mi się dziś nie chce to gigantycznie skonfabulować rzeczywistość. to eliptycznie ją nagiąć aż do grożącego pęknięciem skrzypnięcia. nie chce mi się tak, że moim niechceniem mogłabym wypełnić galaktykę i wszystkie damskie torebki świata tego. zrzućmy to na karb nadpełźniętego niżu co się chce osadzić ciężka rzycią na łykendzie. oraz na patologicznie niezbilansowane roszczeniowe relacje z ojcem-dyrektorem. nie no, nie łkam tu szlochem rwanym pod biurkiem, raczej tlę sobie cienkiem dymkiem parę złości z uszu. i zjadłabym hamburgera wielkości sombrero - mięso mnie uspokaja i łagodzi obyczaje. na sałacie i otrębach jeno odkręca się mi zawleczka.
b.
piątek, 19 kwietnia 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz