pan od kuchni mówi, że o ho ho jużeśmy dawno wysłali. pani otworzy drzwi, może tam już kuchnia stoi. otwieram, macam. nie stoi. czekam. wypolerowana w ubiegłym tygodniu stara kuchnia na oddanie znowu pokryła się tygodniowym jadłospisem. druciak w łapkę i szuru szuru. wypolerowane z pietyzmem blaszki ruszty piekarnika znagłafranc pokryły się rdzą. cios prosto w serce perfekcyjnej pani domu. i całe poleru poszło w choleru. psiamać. tymczasem wigoru nabiera akcja „świąteczne prezenty”, na skutek której spodziewam się licznego nalotu kurierów do biura z mniejszymi lub wiekszymi tobołkami. z duchem czasu prezenty łowię bowiem w sieć (internetową) . paputki na nogach, filiżanka parującej herbatki i szuusujemy w internecie w poszukiwaniu wyspecyfikowanych w listach do santa życzeń. swoje i tak odstoję w kolejce po karpia lub po rodzynkę. a na mikołajki dostałam, ojacie, masaż pleców. pan masażysta mizia mi kręgosłup a ja sobie wiszę twarzą w dół i kontempluję wzór w podłodze. troche się czuję jak luzowana mandarynka. od czasu do czasu pan masażysta nieruchomieje z palcami wbitymi pod moją łopatkę i wydaje mi komendę „a teraz luzik totalny”. w odpowiedzi chichram się nerwowo i klasycznie spinam od lędźwi po nasadę czaszki. wyłazi moje skrajne niedotykalstwo. to samo mam u fryzjera. są tacy, którzy przy myciu głowy popadają w nirwanę. ja myślę tylko, jak stamtąd uciec i czemu nie wystarczy spłukać mi głowy bezdotykowym prysznicem. no nicto. jeszcze tylko siedem miziań. jakoś przetrzymam.
b.
wtorek, 7 grudnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
5 komentarzy:
lepiej napisałabyś o swoich doznaniach już po mizianiu, bo nie wiem, czy wiesz - ale to jest główny cel masażu - efekt?
pewnie superosko, co?
Ju
czy ja wiem. chyba nie wiedzę różnicy. bo ja chyba jakiś inna jestem, czy co.
no i się wydało że odmieniec z ciebie
alaska
tak, najważniejsze jest wsparcie bliskich:)
a ja wcale tak nie uważam, po jednym razie jeszcze nic się nie dzieje, nie martw się Beniu, poczujesz:)
Ju
otóż mam efekt masażu. chyba. pozbawiona z letka dziś bólu w stawach biodrowych se pospałam. do 7:10. normalnie o 7:10 to ja stoję w korku i pomstuję. a dziś mi się umskło. ponadto seanse masarskie uważam za udane ze względu na możliwość konwersacji z panem masażystą. opowiadamy sobie o ptakach, motorach, serialach i pogruchotanych kręgosłupach. w ogóle strasznie się rozwijam konwersacyjnie na tej leżance. a przecież ja nie gadam z obcymi. a uprawianie smoltoku daleko wychodzi poza moje skłonności. pozatym nadal czekam aż mi zrobi pan masażysta te myszkę wgryźną (uchwyć na kości ogonowej skórę i palcami posuwaj ja ku szyi aż pacjent zawyje) co ją na mnie praktykowali studenci rehabilitacji a.d. 1987. no chyba że się okaże, że robili mi to dla hecy. kochani sadyści.
Prześlij komentarz