czwartek, 16 listopada 2017

Bożalesię czyli winna wprawka ortograficzna z ch/h


Otóż wypiłam cija za was dzisiaj haust młodego beaujolais’a ad. 2017. i tak. możecie mi podziękować. że te/to (Mariann?) odium na się wzięłam a wasze podniebienia niech zostaną nim nietknięte, gdyż tknięcie nie uhołubi waszych kubków smakowych bynajmniej. Ja się na winie znam może licheńko ale to to chłoszcze jednak bezlitośnie kwasem (i żeby to był chociaż kwas hialuronowy). No ale taka tradycja. a jak powiada nadworny alchemik wiedzy tajemnej prostujący pokręcone ścieżki życia, autor duchowego tezaurusa homo sapiens Paulo Coelho: "tradycja służy zachowaniu porządku świata. Jeśli ją złamiemy, świat się skończy”. No a tego niechybnie raczej nie chcemy. Tak, tak, możecie mi nadal dziękować. Upiekłam sobie i Wam przytem dwie pieczenie na jednej flaszce, gdyż: a) zapobiegłam świata końcu (no, tak mam i bo świat i Was lubię) b) stosowną dawką etanolu, resweratrolu i procyjanid podbechtałam swój układ naczyniowy przeciw pikującemu mi ostatnimi czasy (prawienad)ciśnieniu (gdyż bo albowiem wino w dawkach higrospokijnych anihiluje przedrostek „nad”). I byłoby mi to ciśnienie po homeopatycznej ilości wina spadło z horrendalnym hukiem na panele gdyby mię nie targał za grzywkę przekaz dnia wyartykułowany w okienku rejonowej przychodni, do którego ochoczo zastukawszy poprosiłam o zapis do kardiologa (wprawdzie wykres sinusoidalny z komór wskazuje, że owszem serce bije. ale jakby odchyla się jakoś ukosem od normy). Pani w okienku na moje pytanie o termin wizyty mentalnie postukała się w ciemię. Spojrzała chyłkiem na koleżankę, która również mentalnie stukła się w płat śródczołowy kreśląc nań kółko i jednocześnie wciskając czerwony guziczek pod blatem. Natenczas pan ochroniarz, pełniący równorzędnie funkcję szatniarza chybko wysunął się zza lady szatni niezdarnie chowając za plecami kaftan bezpieczeństwa. gdy był tuż tuż pani z okienka spojrzała się na mnie znacząco a ponieważ znaczenia spojrzenia nie odgadłam (kuloodporna szyba poplamiona setkami natłuszczonych cholesterolem linii papilarnych wprowadziła szereg zakłóceń) rozłożyła ręce w geście każącym chiromancie odczytać z dłoni, że nie ma, nie było i w najbliższym stuleciu NIE BĘDZIE numerków do kardiologa. Na hasło „nie ma numerków ” szatniarz, który tylko czyhał na ten sygnał, przygotował sobie chwyt nelsona i wsunąwszy swe ramię pod moje ramie odsunął mnie był od kuloodpornej szyby szepcąc teatralnie numer infolinii NFZ, zastrzegając jednocześnie, że bynajmniej US nie zwróci mi 23% VAT za kilkudobowe oczekiwanie na połączenie. Grzecznie odebrałam okrycie wierzchnie od szatniarza w zamian za numerek do NFZ i udałam się do sieci sprzedaży detalicznej w celu nabycia środka uśmierzającego nagłą hipertensję. I tak oto trafiwszy na tegoroczne Beaujolais zrealizowałam punkt a) i mimochodem oraz poniekąd punkt b). Hipotetycznie to bożole nie jest dobre. Ale.


Alkohol ma dobre, ale też złe strony –
Do wniosku dochodzę we czwartek przy stole.

Więc proszę o wino cycate anioły,
Co wkoło fruwają fałszywie.
Alkohol ma dobre, ale też złe strony.

Pofruńmy wraz z nimi na chwilę do raju.
Pofruńcie ze mną na chwilę do raju.

Ja wam mówię: jest dobrze,
Jest dobrze, jest dobrze,
Ale nie najgorzej jest

b.