środa, 27 września 2017

GREminiscenCJA odc. 1 o rozmarynie, poniekąd urynie i sośnie alpejskiej też

Ponieważ trasa rejsu zapisana została w bardzo wysoko technologicznie zaawansowanym pliku, którego otwarcie wymaga współpracy z kryptologami z archiwum X (a oni tam są zawaleni robotą, sami wicie jaką), musze się we wspomnieniach oprzeć nie na linearności zdarzeń a jedynie na impresjach, które odcisnęły swój mgnieniowy ślad zarówno w mej pamięci sensorycznej jak i osiadły na trwałe w płacie skroniowym wypełniając do wypęku wolne przestrzenie hipokampu.
W kwestii sensoryczności organoleptycznej należy odnotować, iż greckie wybrzeża morza jońskiego, do którechśmy jachtem dobijali (czytaj w dzikich zatoczkach cumowali na stareńkich konarach drzew oliwnych bądź na skale wystającej z morza obleczonej na bogato kolczastymi szkarłupniami /uj, kolczastemi, więc po temuż są właśnie rękawice nurkowe/gumowe/narciarskie co kto woli i buty do pływania, lepiej nie mieć kąpielówek, niż nie mieć tych rękawic i butów), z reguły pachną lasem piniowym, trochę rozmarynem, trochę białymi kamyczkami plaż moczonymi w szmaragdzie słonej wody. W portach, gdzie na cumujących czekają muringi lub kotwica, w portach oblepionych barami i kafejkami dominuje zapachowy miks świeżego gofra ze skorpeną, sofrito i bourdato (to na Korfu), kawy i grillowanego steka z ośmiorniczek

a o poranku rządzi zapach kawy i ciepłego chleba z oliwkami wydobywający się z zarożnej piekarenki, gdzie tambylcy oraz przybylcy stoją w kolejce po drobiazg na śniadaniowy ząb a wychodzą z kontenerami wyrobów greckich mistrzów piekaranictwa, gdyż ach jak trudno zrezygnować z tego, tamtego i tego też a już tego bochna o średnicy młyńskiego koła obsypanego miejscowym zielem to no mus mus brać. Ale. są takie chwile, li i wyłącznie w portach, gdy bladym brzaskiem miły nosu aromat nie może się przedrzeć, gdyż prym wiodą nosu aromaty niemiłe, w składzie posiadające głównie produkty przemiany materii bezużyteczne lub szkodliwe dla ustroju, i nie, bynajmniej nie dla ustroju państwa, choć czy ja wiem, aromat moczu w dużej koncentracji może i może pogrążyć kraj. Takimiżże woniami przywitał nas na ten przykład przednówek (5:30 am) w Wati, głównym porcie Itaki. No nie wiem, może po dziś dzień Odyseusz mści się w ten sposób na potencjalnych pretendentach do ręki swej rozpustnej ponoć Penelopy i tym aromatem odstręcza ich pobyt na Itace. Starożytna kanalizacja nie wytrzymuje chyba naporu generowanego przez licznych żeglarzy, którzy jak powszechnie wiadomo, nie używają jachtowych wucetów w portach ale przecież wypitego wieczorem wina nie wypłaczą cichcem rankiem w chusteczkę haftowaną w greckie wzory sztuki ludowej. Zapobieżeniu dalszej dewastacji systemu kanalizacyjnego służy prawdopodobnie proste a’logicznie rozwiązanie czyli zaniechanie instytucji toalet publicznych. Szkoda, że nie pytali o zdanie setek vesica urinaria oraz intestinum crassum. Dniało już – czytaj dochodziła 6:45 - gdy po długiej a pięknej wędrówce także po itakańskim cmentarzu, skąd nas poszczuły całe dwa itakańskie psy i jeden kogut, w zeschniętym rozmarynowym gaju po drugiej stronie portu/zatoki z widokiem na nasz jacht miziany bladym złotem wschodzącego słońca znalazłam w końcu ukojenie dla pęcherza mego. Reszta niech zostanie milczeniem. Ale potencjalnym biznesmenom podpowiadam: kupcie dwa toy-toye i postawcie je w jakimkolwiek porcie na Itace/Lefkadzie/ Paxos/Meganisi. Po 3 ojro za wizytę. Bilety lotnicze linią Quatar Airways z podawanym na pokładzie schłodzonym szampanem Gout de Diamants (limitowana edycja w cenie 1,2 mln funta brytyjskiego za flaszkie) do Grecji i z powrotem oraz dwutygodniowy pobyt all inclusive zwróci Wam się w trymiga. Zdjęć z Itaki nie mam, bo siemi tradycyjnie rozładowała w aparacie bateria. Kolega ma ale zanim przerobi i dośle to nam tu nad Bałtykiem zakwitną krokusy :). zarobiony jest.
Jeśli chodzi zaś o organoleptyczność smakową, to nadal niosę w sobie wielki zachwyt dla i kuczci greckich brzoskwiń, arbuzów, nektarynek i winogron – ołjeee. grecki jogurt, greckie oliwki i grecka feta potrafią wynieść ku nieboskłonowi a może i ciut dalej. Odstępstwem od zachwytów będzie ichnie wino Retsina / zwana przez nas rycyną, aromatyzowane żywicą sosny alpejskiej. No to ja Wam tu mówię to jest OOO TAAKIE WIELKIE FUUUU. No chyba, że ktoś lubi sobie od czasu do czasu possać szyszki, to włala i proszszbardzo.
b.
cdnastąpichybaniebawem

niedziela, 17 września 2017

i tak się trudno rozstać ... z morzem jońskim

jeszcze przedwczoraj na jachcie kołysało mordewindem i do tych co na morzu docierał o poranku do nozdrzy zapach piniowego gaju i zielonych niedojrzałych oliwek oraz smyrganych słonym morzem plażyczeniek mizianych rozmarynem obrastającym brzegi dzikich zatoczek

jeszcze wczoraj w marinie był chłodny basen w podcieniu rozłożystych palm, w skwarze kojonym mrożoną kawą i greckim kefirkiem



jeszcze przedwczoraj morska bryza szarpała niesforną grzywkę gdy fok i grot wydymały się w szalonym halsie ustawiając jacht w pozycji przeczącej prawom grawitacji


jeszcze wczoraj wschód słońca wyglądał tak


a dzisiaj, zaledwie kilkaset mil morskich na północ od G. zapanowała pomroczna dżdżystość i człowieku witki opadajom. no bo jakytotak? wczoraj tak


a dzisiaj moczona w deszczu bryndza polana słotą.

czemuż ach czemuż dziadku mój nie byłeś Grekiem? Łaj????!!!

b.