poniedziałek, 9 lutego 2015

o jagience, co włosy trefiła


jagienka miała z natury włosy koloru lnu (ale nie, że bławatne od płatków, jeno słomiane od łodyg) a ostatnimi czasy używając specjalnej omasty nadawała im ton lnu skąpanego w słońcu łowicza a może i toskanii. ładne były te włosy jagienki, takie refleksyjne. aż pewnego dnia jedna strzyga podsunęła jagience specyfik inny całkiem choć wiele albo i wiele więcej obiecujący niż łowiczno-toskańskie refleksy. kto by się nie skusił ten trąba. jagienka nabyła nową omastę i zaprzęgła kopciuszka do poczynienia we włosach tego cudu. kopciuszek napocił się okrutnie gdyż nowa omasta była jakaś taka dziwna. Ale. pan każe sługa musi, prawda. inaczej szast prast i fruu - głowa kopciuszka potoczyłaby się pod komodę. a kopciuszek czasem potrzebuje głowy. głównie gdy je. a jeść kopciuszek lubi wielce i niejedzenie byłoby karą dotkliwszą niż sama dekapitacja. i tak od pasemka do pasemka nałożono dziwną omastę i czekano. jagienka odliczywszy w klepsydrze trzy miliony ziarenek piasku poszła zmyć w stągwi mazurskiej deszczówki czystej jak kryształ wysokogórski swe bujne lniane pukle. jeszcze w roku 2175 potomkowie mieszkańców okolicznych wiosek wspominać będą z trwogą okrutny jęk i złowrogi skowyt jakie rozległy się w ciszy pięknego śnieżnego poranka roku pańskiego 2015 gdy zakończono stosowne ablucje. wikary na głos mrozem niesiony po siołach osiwiał w tepędy całą swoją misternie przy niedzieli układaną zaczeskę, staśkowa krowa spod szczytna w trymiga wyprodukowała skobek żółtego sera podpuszczkowego długo dojrzewającego z pleśnią, małemu wacusiowi z sąsiedniej wsi ze strachu wyżęły się wszystkie zęby choć miał dopiera dni osiem a wieńczysław, kierowca śnieżnego pługa porażony niewiadomym acz strasznym dźwiękiem przebijającym się hardo ponad silnik robura skosił w puszczy nowy trakt na durś do mrągowa (za co w sumie po latach, gdy trwoga opadła, tubylcy będą mu wdzięczni i nazwą nową szosę imieniem szalonego wieńczysława). takto jagienka dała światu znać co sądzi o nowym kolorze swych warkoczów. kopciuszek tknięty złym przeczuciem sam się zdekapitował i położył swą śliczną główkę na srebrnej tacy, tuż obok dwóch setek wódki z zimnym lodem i limonką. tymczasem jagienka okazała światu swoją nową postać, jakiej nie powstydziłaby się małżonka latającego potwora jajecznego spaghetti. ultraintensywna żółć zalała ją oraz warmińsko-mazurskie blaskiem eksplozji supernowy. wkroczywszy do salonu gdzie struchlała rykiem publika czekała nerwowo gryząc dębowe skobelki najpierw swym nowym wizerunkiem odebrała jagienka publice dech a zaraz potem rozum. radzono, radzono aż uradzono, że jagience nader ślicznie jest w wełnianej czapce z fioletowej alpaki i brońciępaniebóg zdejmować. wystarczy jeno resztę konfekcji z alpaką spasować i czekać aż jajeczna żółć przejdzie jakąś metamorfozę w oczy tak okrutnie nie kłującą. w drodze do domu jagienka swą nowo nabytą nadobną żółtą główką kreśliła świetliste widmo esówfloresów z Mazur do stolicy, co co bardziej dociekliwi powinni odnaleźć na zdjęciach satelitarnych z ostatniej niedzieli. i przy niniejszym dementujemy, nie, nie było to żadne ufo bynajmniej. tymczasem w poniedziałek bezgłowy kopciuszek rozpoczął był peregrynacje po miejscowych harrodsach w celu nabycia skutecznego neutralizatora a jagienka poszła do teatru i jeśli panu/pani siedzącym w rzędzie zstępnym pompon z alpaki zbyt wchodził w konflikt ze sceną to jagienka najprawdopodobniej zezuła czapkę. o czym być może przeczytamy już w najbliższej recenzji. i jeśli będą mówić o świetlistej jasności to bynajmniej nie chodzić tu będzie o teatralny reflektor.
b.

2 komentarze:

BratZacieszyciela pisze...

O, jest i Wienczyslaw, tylko z Nieszczegolnego zmienil sie w Szalonego. Tyz piknie.

Anonimowy pisze...

JAK DORWĘ TO ZABIJĘ!!!
JAGIENKA