czwartek, 5 maja 2016

O wpływie skarpet na utratę poczucia tożsamości z homo sapiens czyli od czapy intermezzo w postów braku

W sposób najbardziej prozaiczny wymieniłam wczoraj w pobliskim dyskoncie bilety narodowego banku na różowe wino ( konweniuje z moimi podokiennymi bujnie zakwitłymi tulipany tą ręką w grunt wsadzonymi przeszłej jesieni) i podkolanówki (wiosna podskakuje ponad 20 st. C więc czas zastąpić barchany jakimś półśrodkiem). Dziś bladym świtem, wyrwana z piernat poranną kawalkadą ptaszyn wyjących mi od jakiegoś czasu w okno swoje poranne trele godowe (te łajzy zaczynają swoje „ajlowju tumibądź, dam ci jajo szczerozłote, aa”o 3:57 gdy się mi najlepiej śni a kończą koncert „gupia gęś, jutro se na pewno jakąś przygrucham” o 6:25 gdy zagłusza je budzik) wzułam na stopy nowy nabytek, czyli nowe podkolanówki. Wzułam, stanęłam stuporem zdjęta, i zrozumiałam, że mój czas tu i teraz już bezpowrotnie minął. Że nie ogarniam. Że oto mam do czynienia z dalece wyższą inteligencją niż moje świata pojmowanie. Że czas oddać się do muzeum etnografii i antropologii, zawisnąć w witrynie „ endemit tarchomiński - wstępne badania wskazują na duże i rychłe prawdopodobieństwo wyginięcia z powodu daleko posuniętej niekompatybilności z rzeczywistością. Trwają badania i ryzyko zarażenia nie jest wykluczone dlatego uprasza się zwiedzających o niemacanie”. No bo skoro człowiek nie rozumie własnych podkolanówek, to jak ma zrozumieć cośkolwiek innego. Nie odnajdę się w tym świecie już nigdy. Moja jakotaka inteligencja nie ogarnia. Podkolanówki bowiem były : BEZ PALCÓW!!! ŁAJ!!!??? ŁOT FOR!!!???!!! Najsampierw pomyślałam, że no jakaś pomyłka w produkcji. Że bubel. Że się im maszyna zepsowała i zrobiła a kuku – teraz mamy rurę na durś i co mi zrobisz. Ale nie. Wyszarpałam z kosza na śmieci opakowanie ubabrane nieco jeno obierkami buraka a tam stoi jak byk, że nabyłam oto w atrakcyjnej cenie „super open toe knee highs x 2”. w gugiela wrzuciłam memu nie ufając angielskiemu. A gugiel mówi, że dontłory: ma pani dwie pary skarpet bez palców niech się pani cieszy. No więc informuję, że się jednak wbrew opakowania przesłaniu nie cieszę, takoż stopy moje w ten dziurawy wynalazek ogacone wołają do mnie „idyjotka”. W związku z powyższym bardzo proszę , niech mi już kustosz wyrychtuje jednak tę muzealną witrynkę i proszę w opisie eksponatu wyboldować zakaz macania (stóp w skarpetę nieodzianych zwłaszcza).
b.

5 komentarzy:

BratZacieszyciela pisze...

Pólpancerze praktyczne. Przynajmniej się dziury w palcach nie porobią! A pięty mają? To tam się jeszcze mogą porobić!

Juriusz pisze...

Może to takie specjalne do sandałów?

benia pisze...

że skarpetki specjalne do sandałów? naprawdulkę? idę. wezmnę sandała i zapytam ci coon nato. fakt, że dziury się nie robią bo już są, ale czemu ja za to płacić muszę? ja dziury robię ot tak, za friko.
b.

Juna pisze...

Puk puk wracaj Beniu!!! Tęsknię!!! ❤

benia pisze...

na razie mus mi na kuter, na który się zamustrowałam nie wiedząc czy przypadkiem nie umieram od choroby morskiej. ale wrócę, czekajcież:)
b.