piątek, 6 stycznia 2012

Trzech Króli i jedna Królowa

od poniedziałku do czwartku próbowałam ogarnąć biurową kuwetę. gdzie nie spojrzysz biurka czyściutkie ewt. z jednym papierkiem todo. u mnie upostaciowienie totalnego chaosu. sponad wzgórz segregatorów steruję światem maszyn. jestem królową obrabiarkowego matrixu. splendor na miarę gwoździa. dla kontrreakcji zapuszczam więc dziś w odtwarzaczu na cały regulator, aż bieleją rozgrzane głośniki, składankę „być kobietą”. żeby do cna nie zmaskulinieć wśród konstruktorów, technologów i monterów. wiruję zarzucając krągłym biodrem we frymuśnej koszulce z falbankami w kolorze brudnego różu (dla skontrastowania zawodowego koloru młotkowego.


dziś jestem królową parkietu, marzą mi się zwiewne sukienki, wąska talia, różowe tipsy, i jeszcze żeby ktoś wreszcie rzucił dla mnie cały świat. dobra. zaraz mi przejdzie. jeszcze tylko kilka la la la la la i zagłębię się w przytaszczoną z biura do domu lekturę. królowa kół zębatych to ja.
b.

ps. 6.01.2012 19:03

Ps.
gwoli tradycji pomazałam odrzwia i okadziłam apartament. kadzidełko było nadzwyczaj wydajne. pokomunijne ususzone bławatki bielanek oraz pokłosie palm wielkanocnych wytliły się i owszem kłębiastym dymem natentychmiast ale węgielek nadal żarzył. więc. metodą prób i błędów w poszukiwaniu niebiańskiej woni raju obsypałam węgielek domorosłym kadzidłem. i niniejszym donoszę. że. zioła prowansalskie i owszem dają ale jakoś tak byle jak. lubczyk ewidentnie śmierdzi (aczkolwiek w rosole się całkiem nieźle odnajduje), za to rozmaryn proszę państwa daje takiego kopa, że klękajcie królowie.


b.

Brak komentarzy: