poniedziałek, 6 sierpnia 2012

benia's adventures in wonderland

posadzenie mi w pokoju nowej koleżanki zdecydowanie nie wpłynie pozytywnie na jej morale. nonszalancko rzucam uwagi o różnych biurowych sytuacjach a potem się zacukuję, że ten typ wiadomości wymaga filtra, którego oczywiście nie użyłam. koleżance raz oczy się rozszerzają, raz blednie a czasem zachichoce. w ogóle jestem antypedagogiczna. oraz nie umiem trzymać rygoru. jeśli ktokolwiek potrzebuje rozpuścić załogę i doprowadzić ją do skrajnej deprawacji służę swoją skromną osobą. na szczęście mamy tu w firmie rewizora srogiego, który potrafi wdrożyć i utrzymać dyscyplinę. byłabym się jej lękała, ale za bardzo ją polubiłam (choć mi ciągle wkłada w oko wykałaczkę – musisz być bardziej asertywna. ba) . mam słabość do pewnych ludzi. w ogóle mam słabość do ludzi i nawet w zwykłej szui trudno mi szuję dostrzec. no wiem, powinnam zmienić nazwisko na prokrastynacja tadeuszowna naiwna. ale mam też nieoczekiwanie sukcesy. na forum uprawy roślin doniczkowych. obsmyczona z zielonego do łysych badyli chińska róża, 20-sto letnia weteranka (którą uprzednio do imentu na słońcu spaliłam do białości wystawiając na nasłoneczniony taras) postawiona w permanentnym cieniu (jak ją już tak obrzyndoliłam z resztek zielonego co to po dwóch dniach kompletnie padło w kryształowym wazonie z mineralną wodą) nagle wybuchła z siłą niespotykanej wegetacji i jęła z suchych badylków wykluwać zielone zawiązki w ilościach nieprzeliczalnych. a wszak już już stała wpierwej w czarnym worze przeznaczonym dla mpo. ale tak jakoś misie żal zrobiło. wywlokłam z wora, podlałam i o. bo każden zasługuje na drugą szansę. hibiscus też. w międzyczasie mały wypadzik w sentymentalne rejony.






dla tych co znają donoszę, że Ruda jak zwykle urocza, gospodarzami serdeczna, przytulna, rozklekotana boćkami, nocą świszcząca nietoperzami, wieczorem pachnąca maciejką i lawendą, obfita w śliczne cukinie, mięsiste pomidory i świeże zioła (wszystko natychmiast trafiło do gara z mielonym indykiem i teraz mam eden na języku).

b.


ps. dla Bambulu


4 komentarze:

BratZacieszyciela pisze...

bar wodnik z niemieckim naglowkiem?

benia pisze...

a czemuż zdziwienie, wszak to Mazury ;)

Anonimowy pisze...

Niby Mazury, a jeziora nie widać. Tylko jakaś rzeczułka, co to wszędzie być może...
Gdzież to Benia bywa...?
Bambulu

benia pisze...

no cóż. pewne miejsca są najmojsze jedynie, chronione specjalnym pinkodem. ale tak. to Mazury. i owszwem jest tu jezioro. w bonusie proszszsz bardzo