wtorek, 15 listopada 2011

hafetajg mit kaesefuellung

no wiem. mam zaległości. tematy spiętrzają się, nachodzą jeden na drugi i z czasem zacierają w sklerotycznej kipieli. pozatym nie mam czasu na notki bo w piekarniku dochodzi właśnie moje kolejne ciasto drożdżowe.


tym razem według przepisu z burdy. tak. włączył mi się tryb germańskiej hausfrau. zabawne jest robienie ciasta podle teutońskiego przepisu. połowy słów nie rozumiem. komiczna tragedia. rozumiem co to jest ewolwenta, rozumiem co to jest przekładnia ślimakowa. nie rozumiem żadnego z czasowników łączących „jajko” i/und „mąka”. słabo. sehr słabo, jak na kuchenmajsterin. ciasto rośnie w piekarniku a ja spostrzegam, że zapomniałam (hau? HAU?) dodać doń jajka.


mojry jednak nie da się oszukać. ale urosło. dziwne. może ta cała heca z jajkami do ciasta to efekt skutecznego lobbowania kurzych farmerów. dźgam placek szaszłykowym patyczkiem. środek wypieczony, boki grząskie jak bagienko. niemiecka burda nie przewiduje takiego wariantu. no to jestem w czarnej dupie. czyli w domu, w zasadzie. prawdopodobnie właśnie schrzaniam sztandarowy wypiek NRD. ale.zgodnie z recepturą, nieuwzględniającą cukierniczej katastrofy, na wierzch wędruje gorąca polewa z morelowej konfitury. jestem zbyt sta... tfu wróć, doświadczona, żeby się załamać potencjalnym zakalcem. załoga na saskiej kępie pochłonie nawet teflonowe ciasteczka posypane cukrem pudrem. a koleżance, która poleciła mi przepis z burdy, niechcący stłukę talerzyk z hafetajgiem. pozatym przydadzą nam się niekonwencjonalne bodźce. we czwartek znowu przekraczamy próg studia fotograficznego w celu zdjęcia naszych fizjonomii w niekonwencjonalnym anturażu na potrzeby świątecznej kartki. tym razem lajtmotiwem jest European Football Championship 2012. chłopaki z zapałem ćwiczą na sucho triki futbolowe. dziewczyny żądają piłkarskich krynolin skromnie zakrywających kolana i eksponujących wiotkie kibici. no i bez orzełka nie wyjdziemy na plan. no passaran. osobiście jestem za bezpośrednią konotacją z dotychczasowym wizerunkiem stadionu. więc. zamierzam wdziać panterkowe leginsy, złote szpilki i platynową perukę. w pełni świadoma, że po otrzymaniu kartki wielu na ustach zawiśnie wykrzykniko-zapytajnik w stylu naszego hiszpańskiego henryczka. henryczek (ten od rzucania salsowym biodrem na dansignu podczas fijesty na targach poznańskich a.d 2011) bowiem w odpowiedzi na nasz pewien mail w słowiańskim narzeczu odpisał nam krótko a treściwie, oraz w „czystej” polszczyźnie ”co to, ku...wa jest?”. czy ja już mówiłam, że kocham henryczka?
b.

8 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Mam wrażenie, że tż byśmy pokochały henryczka, gdyby tylko los nas zetknął...
A co do ciasta - dobrze że próbujesz ale czy to warto.Przecież już z Marianem tworzycie odpowiedni duet słono-słodki. I rola cukrzenia może niech raczej przypadnie Marianowi
:-)
alaska

benia pisze...

zaprzestanę cukiernictwa, gdy tylko uda misie upiec drożdżowe bez zakalca. co jeszcze trochę potrwa.

Anonimowy pisze...

Beniu, pisz, piecz i nie przejmuj się porażkami, i tak Cię kochamy!
Ju

Anonimowy pisze...

ups! przesadziłam? ale tak mi się fajnie rymnęło:)
a tak wogóle, to jakaś degustacja w kręgu zaprzyjaźnionych by się przydała, hę?
Ju

Anonimowy pisze...

oj tak, tak przesadziłaś Ju!
opanuj się troszku bo zostaniesz mistrzem "cukrzenia" ;o)
z ta degustacją to tez chiba za dużo, jeszcze nie doszłam do siebie po wieczorze kiedy wypiłyśmy 7 litrów grzanego wina, 3 litry herbaty o wdzięcznej nazwie: GRZANE WINO, każda zjadła po 700 ml pysznej zupy tajskiej (ja 1400 ml)zagęszczonej bambusem, zagryzła sałatką z tajskim kurczakiem i na deser poprawiła orzeszkami w wasabi... proszę odwołać wszelkie degustacje w tym miesiącu bo inaczej wszystkie będziemy niebawem się toooooczyć!
jadwinia

benia pisze...

matko, jaki tłok. sie do lady dopchac nie można. i w ogóle to ważne żeby sie toczyć ale nie stoczyć. a co do toczenia notabene to jest mi to z uwagi na profil branżowy temat baardzo bliski. nasza firma słynie w wysokiej klasy toczenia:)

md pisze...

wprawa czyni mistrza.jeszcze pare prob ,a kolejka do degustacji nigdy sie u Beni nie skonczy.md

Anonimowy pisze...

oA może tak by się zapisać na lekcje pieczenia do Mamusi - Robi ciasto pyszotka !!!!!