czwartek, 16 grudnia 2010

cdn:astępuje

no dobrze. padam na ryjek ale troszke tu sobie pomanipulowałam i mam minireportaż z sesji w stylu folk. bardzo bym chciała przedstawić wszystkich bohaterów dramatu a potem kilka ich wariacji. ale. w trosce o zachowanie zgodne z ustawą o ochronie wizerunku publicznego musiałabym znacznie moich szacownych kolegów zrenderować i poszumić. a tego Im bez uszczerbku dla ich artystycznego wkładu uczynić bym nie mogła. więc. co mi Państwo aj hołp, wybaczą, na zdjęciach jeno taka ot maryna. osobiście po włożeniu kostiumu oraz, co być może ważniejsze, zdjęciu blikujących w świetle flesza okularów, dostaję małpiego rozumu. pan fotograf na zrobienie sesji każdemu z pańszczyźnianych poświęcił minut siedem. każdemu z moim wyjątkiem. wszedłszy na plan zdjęciowy smyrgnęłam mu takiego kujawiaka do „pędzą konie po betonie w szarej mgle ....”, że po 45 sekundach zarządził przerwę i auspicjent musiał mu wycierać czoło irchą. ojciec-dyrektor zmiksował sobie ludyczną postać z buńczucznym kozakiem i z wielce groźną miną machał pięścią do telekamery ażeśmy go musieli uświadomić, że nie jest bohunem jeno łągodnej dobroci krakowskim szewcem. nasz nowy biurowy kolega okazał nieopatrznie talent do folklorystycznej ekwilibrystyki i śmigał na planie hołubce oraz powietrzne szpagaty aż co poniektórym oko bielmem zaszło z zazdrości a pan fotograf urzeczony zapomniał naciskać migawkę. nasza śliczna księgowa w łowickiej zapasce rozkochała w sobie statystów a pani M. ująwszy w palce skrawek kwiecistej spódnicy wirowała jakby jej co najmniej półwieku odjęło. najnowsza wersja fotoszopa nie zdołała zanihilować na twarzach wysiłku, jakiego doznali koledzy usiłując mnie podźwignąć w ludyczno-finezyjnej stylistyce wrzucania do cebrzyka z szampanem XVIII-wiecznej dity von teese. w sumie jestem im niebywale wdzięczna gdyż mogli na oczach gawiedzi pierdyknąć mnie z hukiem i siłą wodospadu o klepisko a jednak zaniechali. ojciec-dyrektor wbił w skonsternowanie obsługę studia żądając jako tło muzyczne do scenki ludowych swawoli „dziwny jest ten świat” pana Niemena (choć go szturchałam pod żebro, że owszem Niemen ale chodzi o „Ëлочки-сосëночки, Зелëные, колючие ) a kolega zza biurka uparł się wystąpić li i jedynie w kwietnym wianku na kurpiowskim kapeluszu. wydajemisię, że w przyszłym roku na hasło kartka świąteczna dla firmy „x” w tym studiu fotograficznym zastaniemy drzwi zamknięte na skobel z informacją „door closed bikoz - renamnent, dżuma, cholera i upadłość”.
b.






b.

a tu jeden wariantów roboczych: kadr w ruchu - krakowiacy , górale, kurpie i ślonzaki, hej !



a teraz tadam tadam tadam nieoficjalna przedpremiera naszej tegorocznej kartki.

sobiście uważam, że gdzieś na świecie jest zimowo-górski plener o walorach nieco bardziej estetycznych, niż ten, który nam zapodał w tle pan fotograf od siedmiu boleści (surowe skały kaukazu i płot z drutu kolczastego, w mniformacie niewidoczny). ale skoro za pierwszym, drugim i fefnastym razem nie zrozumiał dokąd zmierzamy i kim jesteśmy, tośmy dali mu odpust. i tak w świat idą tanecznym krokiem ochotnie podrygując dwie pary oraz dwóch pańszczyźnianych z kolorowym tobołkiem. ojciec-dyrektor twierdzi, że to jest lustig (śmieszne) choć ja bardziej skłaniam się do lestig (ciężkie). tu jedna literka naprawdę wiele waży.
a jak tam Wasze przygotowania do Świąt? ja jutro mam urlop na okoliczność patroszenia ryb. mam taki niepokój, że sobie rybki posnom a jak je zacznę patroszyć, łypną na mnie znagła otwartym okiem a w dymku tekstowym pojawi się napis „co ty mi kurnanać robisz, durna babo. i gdzie jest do stukroćset szlamowatych fląder mój ogon!?”. muszę kupić duże walium. pół dla mnie, pół dla karpi.
b.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

taaa, zabawa przednia!chyba cały rok czekacie na to wydarzenie, hę?
i podejrzewam, że wasi kontrahenci też:)
Ju