sobota, 29 września 2012

będzie rynsztok (ale psoko, kontrolowany)


otóż wsza ich mać, odcięli mnie od internetu. bo się im WYDAWAŁO, że oto wygenerowałam zadłużenie grożące zawaleniem się usługodawcy z chrzęszczącym kretesem na wzór pewnej bursztynowej firmy z północy. me hipotetyczne, rwamać, zadłużenie wynosiło złoty sto pięćdziesiąt i zaczynało po dwóch dniach wstrząsać filarami srata-tata- potentata na rynku. z lekka skonfundowana i sfrustrowana poszłam we w piątek do centrali dać im tak zwany w... w... , nie no nie mogę, umówmy się , że wycisk. dać im wycisk oraz wyraz mojego wyżu adrenalinowego pulsującego mi gulą w okolicach krtani. jakieś ca. dziewięćdziesiąt minut zajęło ppppppppppppppppppppp..., tj. pani w obsłudze klienta zidentyfikowanie kwestii kto i komu jest winien i kto i jak długo powinien za to wisieć na haku nago za kohones nad bryzgającym, wrzącym smarem technicznym. bynajmniej nie ja. pierwsza pppppppppppp... pani raczej sobie z mym karkołomnym problemem nie poradziła. kiedy zobaczyłam, jak zaczyna na kartce formatu 4A0 wypisywać rządki cyferek poczułam, że mój mózg gotowy jest wystartować w przestrzeń okołokosmiczną i tam rozpaść się na miliard kwancików by z nagła opaść na ziemię miliardem rozżarzonych meteorytów centralnie w tę żałosną instytucję. I gdy już już zapinałam pasy startowe inna pani, chwała , chwała, chwała – kompetentna i miast kartki i ołówka poruszająca się sprawnie w systemie, w przysłowiowe mgnienieoka ustabilizowała mój poziom adrenaliny i mentalnie bijąc się w instytucyjną pierś zarządziła natychmiastowe, bezkosztowe przywrócenie mi niesłusznie odebranego internetu. ale, żesz no, do jasnej zasmarkanej anielki, czemu to trwało aż dziewięćdziesiąt minut?!? tymczasem więc mam internet, ale już jakby jakość i skuteczność połączeń telefonicznych, realizowanych przez tę sama instytucję jest cholernie gówniana, gdyż oto funkcja telefonu jest jakby niepełna ( panie Bell, proszę memu usługodawcy narysować na karteczce osochodzi w telefonowaniu, gdyż usługodawca mój pojął jakby tylko pół prawdy). pozwala bowiem wykręciwszy numer żądanego abonenta uzyskać połączenie, jednak w dalszej kolejności następuje losowo wybrany wariant: albo ja nie słyszę interlokutora albo interlokutor nie słyszy mnie. psiatakzwananiesłuszniezresztąmać. z powodu, że jak to mam w zwyczaju o tej porze roku udaję się na sielski wypoczynek do Sosnowca (skompletowawszy najprzódy targową garderobę w tonacji kawy oraz nabywszy parę ekscentrycznego obuwia, gdzie jeden but jest dwa numery większy od drugiego – o czym się przekonałam dopiero w domu potknąwszy się siedmiokrotnie na odcinku dwóch lichych łokci) nie będę mogła z drgającą grdyką odwiedzić ponownie szacownej instytucji by im złożyć moje uszanowanie oraz specjalne wyrazy (głównie rynsztokowe). może to z resztą i dobrze. impet drugiej awantury pod rząd nie byłby już tak efektowny ani satysfakcjonujący. introwertyk jak ja, ma bowiem jednak ograniczone zasoby spektakularnego wybuchu. a ja bym chciała wybuchnąć im tam w tym ichnim ... (proszę tu wpisać dowolny intensywnie agresywny przymiotnik) biurze obsługi klienta jak zjawiskowa supernova z krzesanym przytupem i rozpętać wojnę światów. tymczasem, zważywszy na priorytety, odmeldowuję się na czas określony i powrócę, gdy księżyc będzie garbatym Ce.
b.

1 komentarz:

BratZacieszyciela pisze...

i jak tu nie uwielbiac za temperament i za jego umiejetnosc ubrania w cenzuralne, ostatecznie, slowa, mam kumpla, ktory zawsze opowiada najobrzydliwsze, najbardziej swinskie i oblesne kawaly nie uzywajac ani jednego rynsztokowego wyrazenie, dzieci tego moga sluchac, a cale obrzydliwstwo - czlowiek sobie wtedy uswiadamia - siedzie w TWOJEJ glowie. Oczywiscie jak zrozumiesz kawal. Od niego pierwszy raz uslyszalem: Nosz murwakaszawac - i potem - ale to przeciez nic nie znaczy...!