piątek, 8 marca 2013

Szefa fascynacja ptaszkiem

od kilku tygodni przyczajam się na życzenie ojca-dyrektora w jego gabinecie by podglądać ptaszka.
ze słownego opisu ojca-dyrektora wynika, iż wypatruję co najmniej ptaka wielkości dużego koguta o bajecznym upierzeniu, najprawdopodobniej z uwagi na oryginalna urodę zbiegłego z woliery warszawskiego zoo z lekko zaguanioną tabliczką „ ptaszki egzotyczne”. no to przecieram szkieł moich denka, zwiesiwszy się z balustrady tarasu uprawiam wśród nieopadłego sosnowego igliwia swoisty berdłoczing i namierzam szefowi ptaszka. ojciec-dyrektor wydaje się być niezwykle dumny udzielając jak mu się zdaje wszystkomówiącej wskazówki, że oto ptaszek ten to na pawno na pewniuśko nie jest to gołąb. no topszszsz. zostaje nam do negatywnej selekcji jeszcze kilka tysięcy gatunków ale w końcu może cija i mam móżdżek w kokilce, ale na pewno nie jest to móżdżek ptasi. a kokilka jest o taaaaka wielka. drogą dedukcji , niczym ornitologiczny holms wysnuwam iż może tu chodzić o ptaszka z wierszyka. i słuszność mej hipotezy potwierdza się jak tylko ptaszek wylatywa spomiędzy konarów. tłumaczenie ojcu-dyrektoru, że to nie egzemplarz egzotyczny a nasz przaśny europejski czyli sójka , SÓJKA ! Es ó Jot Ka nie przemówiło. musiałam dostarczyć teutońską transkrypcję. w wolnym tłumaczeniu : strażnik żołędzi. oszywiście. praktyczność, pragmatyzm i precyzyjna dosłowność na każdym teutońskim kroku. podczas gdy nasza sójka wywiodła się z prasłowiańskiej impresji jasnego upierzenia. nasze mentalności leżą jednak po dwóch stronach długiego kijka.
b.

Brak komentarzy: