wtorek, 10 lutego 2009

kiepska próba dyskwalifikacji kredytu z piedestału domowego budżetu

z artykułu „Rzeczpospolitej” o opcjach walutowych

"...rażąca nieekwiwalentność świadczeń stron może stanowić naruszenie zasady uczciwego obrotu..."i jest podstawą interwencji strażaka p.

czytam, rozkładam na cząstki pierwsze i się zastanawiam: ciekawe, czy debilnie wywindowane onegdaj ceny własnego kwadratu na stolicznym rynku oraz perfidnie wyspekulowany kurs franciszka ugarnirowane suto marżą, prowizją i liborem obciążające mój budżet w sposób niechybnie graniczący z pęknięciem naciągniętej w barchanach gumy w zamian za posiadanie własnego mieszkania o powierzchni połowy chlewika będącego przez najbliższe lat trzydzieści własnością banku botak, jest już ordynaryjnym naruszeniem zasad ekwiwalntności świadczeń i rażąco narusza zasady (HA HA) uczciwego obrotu
ja się tu grzecznie panie strażaku pawlak pytam, czy mię też pan weźmie w obronę, sprzeda swoje trzy jałówki i wesprze w obliczu wyznania, żem od spekulacji tak daleka jak od rozmiaru 36. i czy na moją naiwną obronę weźmie pan pod uwagę fakt, że do tych warunków zmusiła mnie niewidzialna ręka rynku sterowana jak najbardziej widzialną ręką bankiera i choć gotowam była świadczyć świadczenia ućciwie aż do siedemdziesiątki, to mi powoli mija i przechodzi w stan furii z powodu oczywistej nieekwiwalentności połowy chlewika i moich datków na szesnastą łązienkę bankiera i siedemdziesiąty kabriolet spekulanta.


całuję pana jałówki i polecam się wdzięcznej pamięci
b.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

analogicznym torem szły dziś nasze myśli pracowe. Po co spłacać kredyt. A nuż widelec go ktoś umorzy dopatrując się w nim oszustwa popełnionego na biednym, ulubionym przez UOKIK, kliencie detalicznym.
Tak, tak, banki to krwiopijcy. Najpierw zmuszają pod lufą do zawarcia umowy a potem to już z górki.
ALASKA