wtorek, 25 stycznia 2011

Słońce, wiatr i ciepło z ziemi ogrzewają wodę w Mielcu *

znowu nasypało na biało i pogrzebało nadzieje na wiosny nadejście niebawem. czyli jak nie niebawem to bawem. zawiłości językowe – mój osobisty konik garbusek. gdy już będę mogła zapisać się na uniwersytet trzeciego wieku (choć z powodu ponoć licznego oblężenia nie byłoby błędem ani obłędem stanąć w stosownej kolejce już dziś i zaklepać sobie miejsce w auli w ławce pod oknem) to moim priorytetem poza seminarium „jak zwalczyć miażdżycę w weekend” byłyby zapewne wykłady profesora Miodka lub Bralczyka. trochę słabym punktem w tym planie jest, że gdy ja skrzypiąc stawami zasiadać będę w ławce pod oknem, to pan profesor jeden lub drugi mieć będzie lat 95. ale rozumiem, że jak na uniwersytet trzeciego wieku to jest przeciętna średnia.
w pracy mam ciche dni bo się kolega na mnie obraził. od trzech tygodni – idziemy na rekord – rozwód wisi na jedwabnym postronku. poszło o pryncypia czyli biurowe duperele. nie chce mi się analizować sytuacji na ile okazałam się burom, leniwom , niewdzięcznom sukom a na ile asertywnym obrońcom własnego zdania.

* dacie wiarę – ten tytuł pochodzi z magazynu przemysłowego.
w niejednym bowiem przedstawicielu przemysłu
drzemie a czasem nawet bucha opar literackiego ducha.

b.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

może zwróccie się do psychologa - to takie modne bynajmniej...
alaska