czwartek, 17 marca 2011

spod kołderki

na skutek zbiegów okoliczności przyrody praktykuję L4. podobno mi w płucach szumi, szura i szeleści. plan rehabilitacyjny obejmuje siorbanie rosołu na prędze (o! językowy kalamburek: z niemiecka czyta się- na prędce) i łykanie cefuroksymu aksetylu. przy otomanie zaległe lektury i mała hurtownia husteczek do nosa. aura na zewnątrz sprzyja jak najbardziej. przeczekam do prawdziwej wiosny i wykluję się jak barwny motyl, bez wysięku i rzężenia. wielki motyl o gigantycznym odwłoku.
komunikat dla alaski: zamienię dorodne pamelo (jednak fuj) na kilka mniejszych cytryn.
b.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

komunikat odczytany. jak tylko przytransportuję do domu małżonka z wypisem i różowymi kulami - podejmę stosowne działania.
a i jeszcze obwiozę dziecinę po Arkadii bo narzeka że czegoś tam nie ma i oczekuje wsparcia.
Pewne głównie finansowego ale co tam.
od tego som podobno rodzice:)
alaska

Anonimowy pisze...

Beniu, leż, czytaj i pisz!!!!
No i zdrowiej oczywiście!
Jęsli potrzebujesz jakiegoś wsparcia /poza finansowym!/, rosołku lub czegokolwiek, dzwoń!
JU

Anonimowy pisze...

ZDROWIEJ I WYPOCZYWAJ :)
Just.

Anonimowy pisze...

Droga Beniu!
mam fajne lekarstwo na Twoje wysięki. Podobno cudotwórcze!
Stosowanie: proszek (nie biały)należy pocierać w okolicach nosa i już! Po godzinie zapominasz że miałaś katar. Lekarstwo przyleciało z Afryki i strasznie mnie ciekawi czy rzeczywiście tak działa!
I co, chcesz spróbować? :)
D.

benia pisze...

lekarstwo na katar prosto z Afryki. hm. czy tylko mi tu coś zgrzyta? czy na pewno ktoś dobrze przetłumaczył ulotkę? to ja poczekam aż kto inny przetestuje. dziękuje.