wtorek, 1 marca 2011

recenzarium

we dwa dni i dwie północe skończyłam dwa tomy „Cukierni pod amorem”. no i tak trochę „smaneiwiemdrogaredakcjo”. autorka , Małgorzata Gutowska-Adamczyk, była niezwykle pracowita i wysupłała do tej sagi ciągnącej się od czasów Grunwaldu do na razie roku 1995 nieskończone ilości detali materialnych, użytkowych, duchowych i kulturowych. w zasadzie można trochę te książki potraktować jako źródło wiedzy praktycznej o życiu w XVIII, XIX i XX wieku. no topszszsz. to chyba można zaliczyć na in plus, chociaż dalibóg nie wiem na co komu dziś wczorajsza miłość (tfu, wróć, to nie to) na co komu dziś pojęcie tiurniury albo gorzelanego. no ale smaczku dodaje więc : plus. opisy przyrody są rzadkie, co i dobrze, bo gdybyż się wdać w szczegóły przemijania wiosny lata , jesieni i zimy od 1410 roku to rąbłabym, drugi dalibóg, rąbłabym o stół bez czytania. saga, jak to saga – zawiera w sobie niezliczoną ilość bohaterów, których profile psychologiczne, pochodzenie społeczne, stanowiska, zawody, płcie, przywary, fanaberie, zady i walety wypełniają ze szczętem każdy występujący w przyrodzie przypadek, tyle tylko, że dość te postaci som sztampowe i schematyczne. nie brak tu mezaliansów, kokot, pracowitych parobków, rozhisteryzowanych hrabiń, gwiazd scen przedwojennych kabaretów i biednych emigrantów, cinkciarzy i wariatów.pełne spektrum od a(akuszerki) do ź(ździryjednej). można tę książkę czytać wg. klucza historiograficznego, czyli śledzić losy familii od zarania, omijając współczesne wątki albo czytać jak leci, w przydługim oczekiwaniu na rozwiązanie zagadki pierścienia. w sumie ekhm, powiem jednak to na głos. to jest wyśmienita lektura dla kucharek. oraz. gdybym była managerem pkp, to do każdego biletu na trasie Krosno-Świnoujście dodawałabym te książki i bez obawy stawiała pociąg w polu na kilka dodatkowych godzin postoju. kłopot tylko taki, że w Świnoujściu musiałaby na peronie stać autorka i wręczać podróżnym trzecią, ostatnią część sagi. bo to się proszę pani nie godzi, żeby zostawić kucharkę z napoczętym wątkiem bez rozsupłania historii aż do jesieni 2011.
b.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Hmmm, znaczy się, nie polecasz:)
a co, z ostatnio pochłoniętych, polecasz?
Ju

benia pisze...

e ostatnio mam na stoliku taki misz-masz, że samaneiwiem. ale kiedyś czytałam fajną książkę i zawsze w ciemno ją polecam: autorką jest szwedzka pisarka/a wiadomo-szwedzcy pisarze modni są/ która barwnie opisuje losy grupki przyjaciół. jest tam i zły szewc, i dobry dziadunio, i baranek pontus i kwałek kiełbasy dobrze obsuszonej;)