piątek, 7 listopada 2014

O zaletach smuty jesiennej na nadbrzeżu zimy

nieobyczajnie ciepła jesień spłynęła mimo wszystko apatią i marazmem. mniemam, że nawet w obliczu całkowitego ocieplenia klimatu, owocującego nam tu w środku Europy gęstym jak sztuczny miód tropikiem, w listopadzie nadal zapadano by w nostalgiczne ciążenie ku sofie z kocem i parującym imbrykiem herbaty mimo. osobiście, w ślad za kultywowaną tradycją jesiennej nostalgii, z rozkoszą oddaję się celebrowaniu jesieni, w szczególności zaś nie przystającemu do zegara zmierzchowi zapadającemu wpół drogi do końca dnia. uprany koc miękko spowija łagodną wonią chemii imitującej lawendę z tymiankiem. zanim się weń owinę, latam jak opętana na trasie dom-biblioteka-dom w poszukiwaniu straconego czasu. to, co niewykonalne w środku lata odrabiam z nawiązką kończąc lekturę, gdy w pobliskim kurniku drobiowe ptactwo zaczyna przedświtanne jajeczne gdakanie. jedyne co mnie mierzi, to ciągłe wstawanie spod koca w celu uwarzenia wrzątku do imbryka. poważnie. rozważam ustawienie czajnika na nocnym stoliku gdyż. oderwanie od lektury mąci mi liniowość i wytrąca. w zapodanych ostatnim czasem lekturach odkryłam szczególnie ścisłe pokrewieństwo z panem Kohoutem, który, przynajmniej w „Kacicy” , niezwykle mi podszedł pod empatię pokrewną interpunkcją . jakież to jest miłe. rozpoznać swojaka na niwie przecinka. choć co do treści, czasem czytam z zamkniętymi oczami. bo. brrr. pozatem magdalenkowy Marcel przejechał po mnie walcem stukonnym. szczególnie w tomie ostatnim się postarał . Marian suponuje, że potem to już w zasadzie trudno coś więcej przeczytać. gdybym była minister od oświaty, rozpisałabym obowiązkowy plan czytania Marcela na lata. nie, że tam hej ho teraz wszystko na raz. nie nie i NIE! zaczynamy w gimnazjum, gdy nam hormony szalonego marsza z wariacjami grają, potem w liceum gdy nam się zdaje, że ho ho co to nie my. następnie odkładamy i niech kurz sobie osiada zwolna. a gdy nam stuknie krzyżyk yyym-dziesty nieśmiało otwieramy i z percepcją godną mnicha buddyjskiego skupiamy się. aż. bierzemy, lekko opruszeni siwą skronią, tom siódmy do rąk. a wtedy, to już wolapana co z nami ten tom zrobi. ze mnie zrobił rozgotowany makaron. wymiękłam do cna z letka najsampierw szlochając tkliwie nad galopującym bez mojej akceptacji czasem. ała. ale. się potem migusiem zebrałam w sobie. no bo przecież. przed nami kolejna kartka dla milusińskich. pomysły „na” miast sypać się jak zrękawa utknęły tymczasem w jakimś wąskim gardle czyli w golfie. polem do popisu i idei ma być jak zwykle nadchodzące wielkimi krokami coroczne grilowanie teutońskich kiełbas, będące wyrazem konsolidacji i integracji pracowników firmy okraszone musztardą koniecznie stricte bawarską, choć może jednak tym razem raczej saksońską (gdyż, jak donosi pieśń ludowa z okolic Łaby: „Saksen Saksen, wo die schoene Maedchen wachsen” ) byłoby wyborem słusznym, albowiem. to w Saksonii przecież jest jedyne na świecie muzeum musztardy. Muzeum Musztardy???!!! Marcelu dopomóż! wprawdzie zapodana ostatnimi czasy lektura raczej kiepsko mi wpływa na pobudzenie intelektu w wyznaczonym przez ojca-dyrektora kierunku rozchichotanej gawiedzi przy choince ale czynię niezwykłe wysiłki uwieńczone niezliczonymi ołówkiem bazgrołami na karteluszkach licząc, że za lat kilkadziesiąt bądź set tym miernym gryzmołom przybylcy z kosmosu przyznają wysoki status sztuki porównywalnej z naściennym rytem jaskiń Altamiry i zawisnę cija temi gryzmołami w ichnim muzeum (oby jednak nie musztardy) jako ważki eksponat. a tymczasem realnego pomysłu na kartkę brak. co grozi najpierw dekapitacją a zaraz potem równie ostrym obcięciem uposażenia. o premii skromnie nie wspominając. więc. idę. idę wśród spadłych liści i w mokrej mżawce szukać w ciemnościach wieczora lajtmotiwu.
b.

2 komentarze:

BratZacieszyciela pisze...

W temacie wrzatku szybkokonczacego sie - polecam wynalazek pt. termos wielogabarytowy. Choc moze to i lepiej, ze trza sie czasem z pernatow ruszyc? Dla zdrowotnosci tak...

marian pisze...

Myśl Kubusiu nad kartką myśl, bo nie da się ukryć kruca bomba mało casu...
AL