poniedziałek, 16 listopada 2015

Cisza na planie, CISZA(do cholery) !!! Wielki Gatsby - scena 5060, klaps

No i pooooszło. Tegoroczne zdjęcia do kartki dla milusińskich rozpoczęliśmy dzisiaj w WFDiF na ul. Chełmskiej 21. No weźcie, poczułam się tak nie na miejscu i tak stremowana jak niewiem co. wszak tu kręcili, filmowali, robili zdjęci i reżyserowali z największymi gwiazdami kina i teatru największe dzieła literatury (ale też „Wojnę domową”) największe tuzy naszej filmografii. A tu nagle na plan włazi z ubłoconymi butami grupa rozchichotanych obrabiarkowych oszołomów z Saskiej Kępy i udając (wielce nieudatnie, choć pełna całej posiadanej nadludzkim wysiłkiem woli namiastce talentu) bohaterów powieści Tego Francisa Scotta Fitzgeralda oczekuje cudu na miarę Oskara lub Nobla. Zdjęcia rozpoczęliśmy o godzinie 10:00 am a jeszcze teraz (zulu 10:27 pm) mam w wyuzdanie karminowych ustach (te profesjonalne szminki normalnie nie schodzą tak łatwo) pióra z boa i zgubiłam gdzieś sztuczną rzęsę z lewego oka. Zresztą makijażystka już już miała użyć butaprenu, bo się mi ta franca/rzęsa do powieki przykleić nie chciała. No a przecież przy smooth eyes trzeba dywan mrugając zamiatać.
O tu, tu widać przechodzone resztki z mojego oka ( demakijaż bez rozpuszczalnika ni du du)


Inspicjentka skrupulatnie zadbała o garderobę pań wyłuskując z szaf wszelkie dostępne modele z lat 20-tych i 30-tych we wszelkich możliwych rozmiarach i krojach. Nie zabrakło ni cekinów ni pajetów, ni frędzli ni boa, ni dżetów ni piór, ni pereł ni rękawiczek za łokieć, ni kapelutków (o gdybym mogła, nie budząc zdumienia na ulicy, nosiłabym się w takim kapelutku od świtu do zmierzchu). Co za cudowna epoka. Można w niej było wyglądać jak milion dolarów będąc zarówno cienkotalijną nimfą jak i kawałkiem nord stream-u o duuużym fi (żeby nie było, że obrabiam koleżanki/one są wszystkie śliczne i zwiewne jak lelija/ o sobie mówię przeca). Ponadto podnoszę do naszego nowego rządu na wokandzie wniosek o obowiązkowe posiadanie przez kobiety pończoch/rajstop kabaretek, bo choć zdjęcia mamy w kadrze amerykańskim (czyli nogi bezwzględnie ucinamy, zostawiamy górne korpusy jeno) to wzute siateczkowe czarne zrobiły nam tak stosowny nastrój, że od razu poczułyśmy się w nich na planie jak na fajfie u Gatsbiego.


Co do panów, zafundowano im prążkowe marynarki z jakiegoś fatalnego elastiku, któren żadną miarą nie układał się na ich popiersiach więc inspicjentki odpowiedzialne za plan musiały klęcząc (czytaj – na czworaka wychodząc z kadru) wić się u ich stóp obciągając MARYNARKI dla fasonu. Na głowach mieli panowie nasi , nasi gentelmeni do szpiku kości, kapelusze, w dłoni szklaneczkę whisky z lodem (ponoć to herbata była, ale nie zdążyłam sprawdzić organoleptycznie bo strasznie szybko i radośnie zażyli), w ustach cygara a w oczach blask fortuny (dziwnym trafem ojcu-dyrektoru wyszedł ten blask najlepiej. Może ćwiczył przed lustrem. Może miał lepszego suflera. Może ...).
Z powodów tych co zwykle (ochrona danych i wizerunku ) nie mogie, no nie mogie Wam pokazać jacy oni, znaczy moje koleżanki i koledzy z biura są w tym anturażu lat 20-tych i 30-tych piękni. Uwierzcie mi na słowo, podeprę się tylko moją impresjonistyczną namiastką.




Reszta w rękach milusińskich.




b.

2 komentarze:

BratZacieszyciela pisze...

O! jakas nowa moda? ta pani srodkowa nosi plasterek antykoncepcyjny, czy antynikotynowy na wewnetrznej stronie uda, dosc nisko? Stolyca, panie, stolyca nadaje sznyt!

benia pisze...

przyjmijmy, że tej pani oczko poszło. a że to kabaretki to i oczko kanciaste.
b.