środa, 20 sierpnia 2008

kurier poranny

szpikulec od grila, długi cienki widelec do dźgania pieczonej kaczusi czyliż azaliż miętka czyliż jeszcze ciut hyc do pieca, drut ze stanika – tak wyposażona poszłam wydobywać swoją własną pocztę z własnej skrzynki. chromowana unia europejska albowiem nakazała wymianę starych na nowe pozbawiając mnie tym samym dostępu do świata korespondencji (fakt, że gównie urzędowej, ale co jeśli mi bank właśnie doniósł tą drogą, że noł mor brak środków , zwiększają mi nieograniczenie limity, nie chcą spłat, będą mnie nosić na rekach i obsypywac złotym pudrem?) . wymiana na nowe bo? nie wiem. dziurki wywietrznika mają słuszniejszą średnicę albo gładź zewnętrzna odpowiada normom higienicznym standardowego europejczyka? owszem, kluczyk do nowej skrzynki dostępny w administracji, ino administraca dostepna w godzinach mi niedostępnych . metodą na złamanego druta wyciągłam se kilka reklamówek pizzerii i jedno wezwanie na poczte po nie mój list polecony. rachunki leżą w skrzynce nadal. wiem bo mi tam oko sięga ale drut już nie bardzo. chorera. pisaliście do mnie jakieś listy miłosne? albo kartki z gwadelupy? sorry, tymczasowo brak zasięgu.
acha. obejrzałam sobie „pachnidło”. no i wieicie. możecie mnie wdeptać w szpinak. ale. nie podobało się mi chyba. owszem grenuil widowiskowo machał chrapami. i te rude ślicznotki też były kuszące. ale w sumie. eeetam. książka była mroczniejsza mrokiem ciemnych stron wyobraźni czytacza. była bardziej sensualna i mięsista. Albo ja jestem zbyt upośledzonym widzem.


no.idę do pracy. ojciec-dyrektor zaplanował na dziś rewolucję i ja mam tam łopotać na jej drzewcu. czymajcie kciuki.b

Brak komentarzy: