poniedziałek, 18 sierpnia 2008

haj

i kto mnie witał po powrocie z wakacji? oczywiście mój kochany bank z refrenem : brak środków, brak środków. naprawdę to już się robi nudne. fturują mu różne skoligacone instytucje wyśpiewując powitlane zwrotki i refren : odetniemy, odetniemy. a odcinajcie. mam rybki z rzeczułki i kilo kapuchy w weku. dnie są długie a światło ze świeczek jest takie romantyczne . wodę mam za wałem. i radyjko na baterię.

ze względu na liczne tymczasowe (hłe, hłe hłe tymczasowe) roboty drogowe moja jazda do pracy przypomina wychodzenie z labiryntu. co chwila jakieś akuku ku - objaździk. czuję się jak bohater jakiejś gry rpg o poszukiwaniu złota montezumy. co krok czarcie zapadki. w dodatku chyba społeczeństwo powróciło z wakacji i mi bździ korkując wytarte szlaki. szlak.

w pracy sąsiad do dwupoziomowej werandy dobudowuje świątynię dumania więc chłopaki rżną cały dzień i piłują bale w skos i w poprzek. zaczynam przywykać. odrobina wyobraźni przekształaca ryk narzędzi w cykanie cykad. zamykam oczy i znowu jestem na pomoście i popijam kawę o wschodzie (circa ebałt 10.45) słońca.


w warszawie jest ino moja nędzna fizyczna powłoka. reszta meandruje po mazurach. komu by się chciało wrócic, gdy za oknem czeka taki widok plus kląskające bociany i wrzeszczące żurawie.





mętalnie wracam więc tymczasem do rudej. baaj.

b.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

No pieknie tam jest, Panie pieknie!
Albo tak się już wyszkoliłaś w tym fotografowaniu, że wszystko i wszędzie jest piękne!
Co do powitań pourlopowych, to chyba wszyscy, nawet ci, co normalnych urlopów nie mieli, mają te same odczucia i sterty makulatury z różnymi niewdzięcznymi cyferkami...
Ju