piątek, 29 sierpnia 2008

notka prawie nie winna

zdrowo lujnęło. umyło mi endywię, rukolę i rzymską oraz czy wina z czech świata stron. kontestując taką pogodę zamierzam się zakopać z kielichem w garści w wersalce i wyjść dopiero jak słońce też wyjdzie. eny chętny do wspólnej kontestacji? jeśli tak, czekam w kocu, bez kaca. tylko najpier muszę zdeinsektować hacjendę. pająki mi się tak rozbisurmaniły, że na moich oczach urządzają sobie piknik na środku pokoju w biały dzień. zaraz mi zaczną przemeblowywać pokój na swoją modłę, skubańce. zastanawiam się czy to będzie humanitarnie wciągnąć je rurą do odkurzacza. a może nieopatrznie ta rura jest takim tunelem do pajęczego raju. w odkurzaczowym worku bowiem miliardy roztoczy, nadsuszonych muszek pierwszej świeżości , przecenione końcówki serii. i wszystko for free. no to chyba trochę jak raj.
potem pociągnę konwaliowym mopem po panelach i sobie zrobię wiosnę. na oknie znowu bujnie kwitnie bazylia i oregano imitując wiszące ogrody. matko niech mnie ktoś zaciągnie do sprzątania bo tu będę tak ględzić do rana.
idę.
i schładzam wino jakbyco.
b .

Brak komentarzy: