poniedziałek, 17 sierpnia 2009

fee verte

















goronco. i duszno. nobo lato. hm. dla kogo lato dla tego lato. dla niektórych mimowolne skradanie do jesieni. urlop spędzony (nadszedł bowiem koszmar czasu przeszłego). słusznie, leniwie (300 km na rowerze wliczone w szczególną odmianę relaksu dla tych, co lubią wycisnąć siódme i dziewiąte poty na piaszczystych podjazdach i miłujących wiatr w facjtę przy zjeździe 40 km/h), wśród cichych jezior, bagiennych stawów, pagórków porośniętych dzięcieliną , hyzopem i pałką, na leśnych bezdrożach i wśród połaci rżysk pachnących dobrze zmrożoną żubrówką. spuchłam estetyką kiczu zachodzących słońc kąpiących się w wieczornej mgle i tryliarda odcieni zieleni balansującej od płowych traw po soczyste , szmaragdowe absynty. na języku wciąż smak duszonej karkówki i kołdunów pływających w szkarałatnym barszczu - z króliczej nory . i poranny klęgor żurawi. i pomidor na bułce z tyrolską. i to wszystko to już archeologia. ech.
b.



2 komentarze:

Anonimowy pisze...

chlip. chlip.
alaska

Anonimowy pisze...

Poziom empatii stosunkowo wysoki, zatem łączę się z Wami w bólu.
serdeczności, Just.