środa, 26 sierpnia 2009

Strzykwa mode on

przepalają mi się synapsy nerwowe jedna po drugiej. sssssssssss. zasoby cierpliwości wyczerpane jak złoża w Karlinie . na dzwoniących klientów najchętniej bym nawrzeszczała, napluła w słuchawkę i posypała tłuczonym szkłem. generowanie miłości do świata mi nie wychodzi bynajmniej. ostatnio. mam po wrąbek bycia miłą. mam po wrąbek swojej pracy. mam po wrąbek jakiejkolwiek pracy. i sama sobie zadaję pytanie „ łaj nau, łaj mi”. wszak tuż po urlopie winnam ze śpiewem skowronka na malinowych ustach biec radośnie do biura i świergocząc rozsyłać wszystkim przesłanie pokoju. musi coś organicznie we mnie pęka. jak zmurszałe rury kanalizacyjne. idzie nowe. i ach gdybyż to było życie próżniacze wśród lilii pachnących podtlenkiem azotu. tymczasem albo przeczekam albo wybuchnę. a gdy opadną dymy, w leju po bombie siedzieć będzie cyniczna, sarkastyczna, choleryczna i złośliwa zdzira plująca jadem lepiej od niejednego wytrawnego mułożercy.
b.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

A może ... mahayoga w Parku Skaryszewskim w najbliższą sobotę tj. 29 sierpnia o 10.15, w towarzystwie innych frustratów mniejszych i większych pomoże???
W każdym razie Włodek Ł., który zajęcia będzie prowadził, ponoć jest wart poznania i ujrzenia na własne oczy, a i założenia tej gałęzi jogi wielce są interesujące i obiecujące...
W każdym razie trzymam kciuki :)
Pa., Just.

benia pisze...

hm. lubię park skaryszewski. choć o zgrozo, jest o rzut zgniłym jajem od biura. wezmnę pod rozwagę. dziękuję
ps. joga misię marzy od dawien a on ten WŁ joginuje zaraz mi tu za rogiem, na świderskiej:)