wtorek, 24 sierpnia 2010

under pressure

jakoś źle znoszę pełzające ciśnienie i wiszący w powietrzu opad. wracam z poczty. zza gęsto żywopłotem utkanego parkanu dochodzi słodki głosik „dzień dobry”. nie reaguję, bo nie wiem czy żywopłot mówi do mnie czy do kogoś po drugiej stronie. idę wolno smętnie klapiąc po chodniku no bo wilgoć i pełzające ciśnienie a za plecami towarzyszy mi narastające „dzień dobry” by osiągnąć apogeum wrzasku od którego spadają żywopłotowi liście. wrzysam się na schodki biura powoli, no bo pełzająca wilgoć i takież ciśnienie i stamtąd widzę za ogrodzeniem przedszkola małą słodką panienkę z blond warkoczykami , twarzyczką przyklejoną do żywopłotu i drącą ryja na całą saską kępę „dzieeeeeń doooobryyyy”. miast rozkoszować się słodyczą maleństwa mam ochotę wywlec ją z tego przedszkola i wsadzić głową w dół w najbliższy kopiec kreta.czy ktoś już robił badania nad dodatnią korelacją spadku ciśnienia ze wzrostem agresji? bo niewątpliwie mogłabym być pełzającym dowodem na owąż.
b.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

I niestety przez takie jak ty kreatury młodzież chamieje.
I nie ustępuje miejsca staruszkom, i nie odpowiada "dzień dobry".
I tak właśnie wpływa się bezwiednie na losy świata...
alaska

benia pisze...

tak. wiem. zrobiłam błąd. zaniechania. gdybym ją bowiem jednak była zasadziła u kreta to poniekąd nie byłoby w przyszłości problemu z ustepowaniem miejsc staruszkom i brakiem odpowiedzi na dzieńdobry oraz nie postepowałaby generalnie deprawacja. z braku podmiotu. nieprawdaż?