czwartek, 21 października 2010

postafterek śladowy

napisałabym jak i dlaczemu fajnie dziś było odgruzowywać bejsment w oparach nierzednącego kurzu. napisałabym jak nagle zza chmur wychynęło słonko na błękitnym niebie i stworzyło kiczowate tło dla naszego dzielnego ojca-dyrektora-master-of-german-gril. napisałabym jak nieoczekiwanie dużo plauener wurst da się wciągnąć przy miłej konwersacji o duperelach. napisałabym jak biesiadnicy zjedli mi stołową dekorację. napisałabym, że z żoną szefa, która ma naprawdę śliczne zmarszczki mogłabym przeświergolić niejeden wieczór, choć jest ona cienka w talii (czytaj o wieeele cieńsza ode mnie /tak, wiem to nie jest trudny wyczyn/). ale jutro kochani. jutro. dziś mam zakwasy w serdecznym palcu i marzę o szezlongu.

b.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

so !
go home!!!
alaska

benia pisze...

byłam w domu. znowu jestem w pracy. sama nie wiem jak to sie stało ;(

Anonimowy pisze...

przyzwyczajenie. tam i z powrotem. tam i z powrotem. mam to samo
alaska