czwartek, 3 lutego 2011

generalnie o kulturze (fizycznej)

jak człowiek sobie poczyta, to zawsze się doczyta drugiego dna:

„… Spośród wielu atrakcji będziemy mieli zaszczyt zaprosić gwiazdę polskiego shoe businessu - Krzysztofa Ibisza. ..”

przypadkiem właściwa nazwa dla tej dziedziny polskiej rozrywki, absolutnie trafiona jeśli ją wywieść z pojęcia buta i jej synonimów: hardość, pycha, wyniosłość, tupet, impertynencja, grubiaństwo, zarozumiałość, zuchwałość, pyszałkowatość, bezczelność, arogancja. oraz pararurafrazując: jakie shoe taka gwiazda, prawda.

wczorajsze zajęcia fizyczno-fitnessowe zaliczam do kategorii udanej próby wiernej imitacji tańca św. wita. mój mózg niestety nie wykształcił lub zanikł był umiejętność zapamiętywania układu choreograficznego powyżej dwóch podobnych figur z użyciem jednej kończyny i wszystko co ponadto odbieram jako obłąkaną pląsawicę oraz bez dopalaczy nie podejmuję się skoordynować ruchu kończyn dolnych z górnymi. generalnie 50 minut bezradnego dreptania wokoło wśród pokrzykiwań: step tacz, step tacz, a teraz hel bek, hel bek i w lewo tibond i czacza mambo, step tacz po kwadracie, tibond w prawo , szase, szase, szase, cztery kolanka, pincet kolanek i tylko step tacz, step tacz, step tacz , step …. a wszystko w absolutnej dyskoordynacji z prowadzącą. swoją drogą prowadząca mogłaby mieć wzgląd na dużą połowę dużych ćwiczących, wirującą bezradnie wokół własnej osi, miast napawać się spójnością choreografii grupki żyletowatych instruktorek aerobiku śmigających po parkiecie bez potknięcia.
alaska pociesza, że tylko do maja. potem pójdziemy na rower.

b.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Faktycznie, samozadowolenie Pani Instruktorki z wykonywanych przez siebie układów przeszło najśmielsze oczekiwania.
I cały czas taka uśmiechnięta....
Jakby było z czego się tak cieszyć.
Grunt, że nie przeszkadza jej że połowa uczestniczek będących jednakże adresatem tych zajęć nie łapie o co chodzi...
alaska
ale co tam - damy radę
byle do maja :-)

Anonimowy pisze...

ja Wam mówię, joga - to jest to, co byście chciały, tylko jeszcze o tym nie wiecie...luty jest krótki, więc popląsajcie z tą zadowoloną z siebie panią, i zapraszamy;
w naszej grupie tylko my z Mitrosią jesteśmy żyletami!
Ju

Anonimowy pisze...

a w poniedziałek zajęcia prowadził Krystian...
też nie nadążałyśmy (bynajmniej ja) ale i tak było fajniej...
byle do maja...
alaska

benia pisze...

a temu krystianowi to się biodra kręciły w 360-cio stopniowym obrocie. mnie musieliby wyciąć wszystkie stawy, żebym mogła naśladować. byle do maja...