wtorek, 13 marca 2012

klin z alkoholem

alaska twierdzi, że po imprezie z okazji międzynarodowego dnia kobiet miała alkomierzem potwierdzone 0,0 alkoholu w wydychanym. shejmonmi.a zarazem : hm. dwa litry wysokoprocentowego destylatu okazały się azaliż nędzną podróbką? albo sedno leży w niewylosowaniu ani jednego gud-bedlaka. a propo losowania, niniejszym uprzejmie donoszę, że ktoś ponoć podiwanił jadwidze wielkanocnego króliczka więc muszę wszcząć inwestygejszyn – będę waszym monkiem i szatanem z siódmej klasy w jednym. po imprezie zostało mi dużo liści cykorii , wspomnienie zalanego golfisty, falującej ciąży i przypadkiem odnaleziony słoiczek miodu, którego szukałam od trzech tygodni. oraz niestety ćwiartka tortownicy z ciastem. więc dziś, dla jej odreagowania smyrgnęłam truchtem niedużą pętlę po tarchominie. jeśli między 17:30 a 18:30 zatrzęsły się wam szyby w oknach to byłam ja. nadal uważam, że pływanie jest dobre dla ryb a bieganie dla czworonogów ale wskaźnik bmi tak mi robi koło pióra, że muszę mu zadać klina. z wiekiem mój wstręt do sportu znacząco przybiera na sile niczym lawina ale umówiłam się sama ze sobą, że dopóki mi nie zastrajkują stopy i kolana będę truchtać. ja – mechagodzilla tarchomińska.
b.

ps. misie były dziś na pierwszym spacerze. byłam z nich taka dumna. idę sączyć yerbę. czuję, że po niej będę mogła czytać marukamiego w oryginale.

b.

ps.ps.

po truchtaniu: stopy OK, kolana OK.
ale @#$%^ ^&* staw biodrowy prawy pilnie nabędę wraz z instalacją. bo taka jestm dziś bardziej powłóczysta niż zwykle.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Może bym i wylosowała guda/bydlaka (jak mawiał kolega od tej żony co piła dla odmiany wino)ale nie szło się dopchać przez innych ochotników.
Ale następnym razem będę bardziej stanowczo rozpychać się łokciami...
i już sobie nawet przygotowałam kilka losów okolicznościowych:-)
alaska