poniedziałek, 25 maja 2009

Kazimierz, ech co to za imię Kazimierz, jest tyle piękniejszych, choćby na M.

rozhermetyzował mnie ten wyjazd do Kazimierza totalnie. furda tam , te wichury, poziome deszcze i przenikliwy ziąb bliższy lutowi niż maju, które nawet sfiksowanego wodołaza by nie wygnały z budy, nam zaś kazały siedem ósmych drogi pokonać miast rowerem autem. i też furda z tym, że gdy już zdeterminowani do imentu posadziliśmy nasze rzyci na mokrych siodełkach to wiatr wpychał nas pod górę z siłą wodospadu i lało się z nas potu jak w kopalni po trzystu procentach normy. to wszystko to nicto. a wszystko to to, żem się znowu na zabój zakochała. pambóg musi mieć cyniczne poczucie humoru, żeby mi na drodze stawiać takiego m. bo jak człowiek raz takiego m. spotka, to potem już nic tylko dream ON i dream ON. a ten ON nie nam pisany, oj nie nam. i trzeba z wyżyn niebiańskiego uczucia się pyrgnąć w czeluść rozpaczy. no to się rzucam i lecę z rozwianymi siwymi odrostami do monachium. wracam w piątek i gdybyście lubili mnie choć troszkę, to po powrocie mógłby na mnie na tapczanie czekać m. z kokardą.
i czyż to nie jest wysublimowana perfidia losu, że do monachium lecę też z m. ale , cytując klasyka „ to nie ten m. zenek, to nie ten” :(
b.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Hmmm, przyznam, że czekałam na jakiś reportarzyk z wycieczki, ale nie spodziewałam się krótkiej historii o m., chociaż...
Cóż Beniu, ja myślę, że nie wolno przestać marzyć i trzeba wypatrywać i rozglądać się, bo przecież marzenia się spełniają - należy im tylko troszkę pomóc...i to chyba nie jest naiwność 40-latki????!!!!!!
Ju

Anonimowy pisze...

Ach Ju! Comyśmy się z Marianem przez całą drogę powrotną z Kazika nasłuchały tematycznych z m. wzdychań, ochów i achów to tylko my wiemy. Także blogerka owszem marzy i to dużo. Jak stan nie będzie się poprawiał to trzeba będzie pomóc znaleźć jakieś antidotum.
Alaska

benia pisze...

jeśli antidotum, to tylko na m. :)