piątek, 11 grudnia 2009

post factum czyli czekając na cud z fotoszopa


okazało się, że zimowe studio fotograficzne niezwykle udatnie imituje tropiki. czy pluliśmy sobie we własne i cudze brody, gdy nam na plan przyszło wyjść w futrach, czapkach, szalikach i innych zimowych imponderabiliach? ależ. udając wysokogatunkową i kapryśną divę , po krótkiej wymianie implikacji ze scenarzystą , że jeśli w futrze przy tym cholernym reflektorze to po jego trupie, udało mi się ogacić na plan jedynie w beret , rękawiczki i szalik w kolorze młodego burgunda, albowiem pasował mi do tuniki sprytnie maskującej moje obfite nadwyżki okołopośladkowe, choć za niedługo okazało się, że jeszcze lepiej konweniuje z kolorem mojej twarzy. przebywanie pod specjalistycznym studyjnym oświetleniem dłużej niż minut dwie łatwo idzie w udane konkury z pracą przy martenowskim piecu. starannie nałożony makijaż (inklinacje aby w wieku podeszłym przypominać podlotka wyraźnie się nasilają w obecności kamer) nostalgicznie spływał mi rzęsistymi kroplami, walając paskudnie, śnieżnobiałą pleksi imitującą gładź tafli jeziora. ponieważ w kadrze mogło to wyglądać na krwawe ślady bestialskiego zabójstwa, pani inspicjentka zmuszona była co i rusz przelecieć pode mną mopem dla zniwelowania śladów mojej wątpliwej młodości. odrębną atrakcją planu była płyta pleksi . mniejsza, gdy się na niej stało w samohamownych traperach. jednak już na styku pleksi-krawędź łyżwy/narty mogło się wydarzyć co najmniej kilka salhofów pod rząd, nadmieniam, że w momentach, których reżyser raczej nie przewidywał. kolega wykonujący jednonożny telemark podpierając się fachowo narciarskimi kijami prawie wykonał nam szpagat , sznurek i mostek w jednym. ja, ratując swoje życie, tak mocno ścisłam w chwili zagrożenia życia szyję ojca-dyrektora, że cud (cholera) , iż wyszedł z tego jedynie z lekkim kręczem szyi. nie przewidując katorżniczych konsekwencji, w żarcie udałam kulawą jaskółkę na łyżwach, co tak przypadło do gustu panu rezyserowi, że postanowił to uwiecznić. dobra tam. machnę mu, pomyślałam, tą nogą ze dwa razy i będziemy kwita za zbojkotowanie futra. ale tam. furda dwa razy. dwieście razy! „o tak tak, pani trzyma tę nogę w lewo, w lewo mówię , super, a teraz w prawo, w moje prawo i jeszcze raz i jeszcze raz.. no dobrze. było prawie super. a teraz zaczynamy zdjęcia”. w tym momencie marzyłam jedynie, żeby mu tą nogą obutą w łyżew skreszować czoło. pilates przy tych wymykach to pikuś. nie pytajcie czy mam zakwasy. pytajcie jak duże. podczas gdy ja w pocie czoła udawałam katerinę witt a kolega ryzykując przerwanie łączności kręgów lędźwiowych imitował drużynę nhl w natarciu , ojciec-dyrektor ze stoickim spokojem , siedząc na zgrabnym zydelku odławiał w wyimaginowanej przerębli swoją rybkę, napinając muskuły pod jej ciężarem, a z kieszeni jego kapoty wystawała flaszka wutki, o której już wszyscy serdecznie marzyliśmy. rolę rybki zagrał rewelacyjnie, śmiem twierdzić, że najlepiej ze wszystkich aktorów tej tragikomedii, lekko śnięty karp sote. pewnie dziś leży na patelni inspicjentki., nieświadom swojego artystycznego wkładu w naszą scenkę rodzajową. potem przyszła pora na dynamiczną grupę laokona. nie ukrywam, miło było popatrzeć na zmagania kolegów w bezpiecznej odległości od reżysera i reflektora. no fakt. trochę mi było szkoda pani M. ubranej w futro z nutrii i lisów , wypożyczone na ten cel od starszej pani. swoją drogą piękne futro. zdania pani M. po sesji w blasku studyjnych lamp starsza pani pewnie nie chciałaby usłyszeć. sanki, narty i łyżwy w studio fotograficznym to idealny set , by zmaltretować wszelkie inklinacje ku sportom zimowym. a teraz co. czekamy. fotoszop rozgrzany do czerwoności próbuje wykreować naszym kosztem zabawną scenkę. zabawną. hm. to znaczy choć trochę niwelującą wrażenie bandy idiotów na cholernie śliskiej pleksi a’la jezioro rodem z opowieści z narni, z motającym się nad nieistniejącą przeręblą, już pewnie dawno skonsumowanym, karpiem w panierce.

b.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

a co tom flaszkom wutki??
bo jakoś mi brak kontynuacji w tym zakresie...
alaska

benia pisze...

wutka zniknęła. śledztwo w toku

Anonimowy pisze...

pewnie wpadła do przerębla...
alaska