środa, 27 października 2010
"aniele koński " czyli wzdech do drogowców
no dopszszsz. furda tam. wdech wydech. idę. w trójce spotkanie z Panią Wisławą. się ponapawam, odepnę i zmelanżuję.
b.
sobota, 23 października 2010
surrealistyczny koniec soboty
Happening "Last Minute" - czyli tango na Dworcu Centralnym
Miejsce: Dworzec Centralnyal. Jerozolimskie 54, Warszawa
Czas: Dzisiaj, 23 października 2010, 21:30 Cena: Wstęp wolny Kategoria: akcje
Akcja Teatru Strefa Ciszy. Z megafonów zamiast zapowiedzi pociągów nagle popłynie muzyka - a 30 par zatańczy tango na peronach. Każdy może się przyłączyć.LAST MINUTE pierwszy raz zrealizowano w 2009 roku na Dworcu Głównym w Poznaniu w ramach madeinpoznan/noc. Kolejna odsłona będzie miała miejsce na Dworcu Centralnym w Warszawie w ramach Poznańskiej Burzy Kulturalnej. W happeningu udział bierze ponad 60 osób.Happening LAST MINUTE nie ma nic wspólnego z ofertą biur podróży, tanich linii lotniczych czy kolejowych. Jest metaforą rosnącego napięcia między krzykliwą i śpieszną rzeczyw...istością a naszym, osobistym jej odczuwaniem. Jak dostrzec LAST MINUTE? Najpierw trzeba zwolnić rytm a najlepiej zatrzymać się by zrozumieć własności danej chwili. Wówczas może okazać się, że LAST MINUTE jest nieskończonym, wiecznie trwającym zbiorem wspólnych trosk i uniesień, wyborów i straconych okazji.Fenomen dworca tkwi w fakcie, że jest miejscem bardziej z konieczności niż wyboru i właśnie dlatego w cudowny sposób obnaża nasze nastroje. Kolejne przesiadki, perony i kasy tylko potęgują efekt naszego bycia pomiędzy kolejnymi zdarzeniami, gdzie anonimowe tłumy realizują swoje życiowe szanse lub tylko łapią przygodne okazje.









piątek, 22 października 2010
political uncorectnes
abstrahując od i w ogóle, jeśli tak sobie pozwolę metaforycznie przejść od buraka do filozofii przyczyny i sensu bytu to czasem wydajemisię, że światem sterują zieloni, galaretowaci kosmici rozpylający w mżawce wysokoskoncentrowany amalgamat wysokogatunkowego debilizmu. idę. powentyluję się irgą i marchewką nabytymi na wolumenie. idealne antidotum na nieopatrznie wysłuchane wiadomości z kraju. niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, ja wysiadam.
b.
czwartek, 21 października 2010
postafterek śladowy
b.
środa, 20 października 2010
premiera: plauener wurst na saskiej kąpie
b.
czwartek, 14 października 2010
a możebyśmytak najmilsi, wpadli na dzień do millicz willicz ...
b.
środa, 13 października 2010
podpatrzone
b.
poniedziałek, 11 października 2010
piątek, 8 października 2010
w pogodni za złotą jesienią
we bring moore łomen with. Jack mast be happy. ;)
sija
b.
wtorek, 5 października 2010
katabatyczny wieczór
b.
niedziela, 3 października 2010
targi targi i po targach



ale, że w skarpetkach? fuj!
b.
ps.

w jednej z sal targowego hotelu stały sobie wieszaki. po niewczasie się zorientowałem, że to TE wieszaki, na które poluje alaska & Co. taka okazja. no. przeszła koło nosa. a byłby ładny prezent na nowe mieszkanie. ech. mondry polak po szkodzie. we środę nocuje tam ojciec-dyrektor. się waham, czy go aby nie poprosić o małą przysługę. tylko czy taki wieszaczek podlega pod bagaż podręczny? samaniewiem.
pozatym caluśki hotel był wymalowany przez jakiegoś rękodzielnika o trójwymiarowym pędzlu. a to portret parowozu w pubie, szturmujący biesiadników, a to falujący na wietrze bluszcz pnący się po murze a to bezwstydnie ruchome sceny mitologiczne o niedwuznacznym podtekście. a wszystko w technice 3D. oszukana wielowymiarowym pędzlem co i rusz próbowałam, bezskutecznie, oprzeć się o jakąś nieistniejącą w rzeczywistości kolumnę, lub strząsnąć muchę z zasłonki. mówię wam, kino i-max to przy tym panpikuś. w tej sytuacji zejście po schodach przekraczało moje, i tak w tej kwestii dość wątłe, możliwości motoryczne. i gdy nikt nie widział, pełzałam po schodach kurczowo trzymając się poręczy i macając dłońmi kolejne stopnie w obawie przed zrąbaniem się z impetem w mniej lub bardziej wyimaginowany dół. wisienką na torcie była podłoga z szyby, po której należało do onychże schodów dojść. podłoga była jednocześnie realnym sufitem parteru. więc pytanie, czemu nie zdążałam na śniadanie proszę kierować do architekta tego obiektu. gdybym nie posiadała w obfitym nadmiarze tej dziwacznej fobii przed iluzoryczną wielowymiarowością przestrzeni, powiedziałabym, że wnętrza hotelu były very sofisticated. jednakże. osobiście preferuję, gdy ściana oznacza mur a nie próbę przejścia z łomotem do innego wymiaru. tak. jestem zdecydowanie płaska. niczym wzorcowy plazmowy wyświetlacz ciekłokrystaliczny lcd.
b.