wtorek, 26 kwietnia 2011

poświata poświąteczna

nie ma to jak zaprosić rodzinę na poniedziałkowy, świąteczny obiad i znaleźć w lodówce w wielkanocną niedzielę śmierdzący półmisek chabaniny. stresik. niewielki. tyciuchny. tyci. oraz gonitwa myśli, jak zrobić kurczaka marengo (i tu word słusznie poprawia na : marnego) BEZ KURCZAKA. otóż. należy wziąć szpinak, masło, ser i czosnek. udusić. zapakować do wielkich muszli al dente i zapiec w sosie pomidorowym na boczkowych skwarkach. i z pompą wnieść na stół ratując się ersacem od blamażu. nie bez znaczenia jest duża doza wyrozumiałości i przychylności stołowników. dodatkowym atutem jest możliwość późniejszej rekompensaty wakującego kuraka złożami pękającej od pieczonych mięs i jajów i sałatek w szwach lodówki. w poniedziałkowy wieczór zaś z lubością zlizuję z gieesowskiego mazurka czerwony lukier zakąszając marcepanowym jajeczkiem. a szykując na wtorek drugie śniadanie do biura popadam w nielichą rozterkę. najchętniej zapchałabym do pracy całą lodówkę. trudną drogą redukcji wyselekcjonowałam kilka składników. wśród nich plastikowy pojemniczek z muszlami a’la marengo. ja zawsze twierdziłam, że kuchenka mikrofalowa to samo zuo – wymysł szatana. i teraz mam dowód. ulokowałam w kuchence ten plastikowy pojemniczek z muszelkami. potuptałam niecierpliwie nóżkami nad upływającymi minutami i po sygnale wyjęłam z kuchenki same muszelki. pojemniczek zniknął. nie żeby mi żal było. zawsze to mniej do zmywania. ale jednak konsumowaniu muszelek towarzyszył lekki dyskomfort na temat zawartości w semolinie syntetycznych polimerów. jeśli w nocy zacznę wydzielać blask będę miała wątpliwość: plastik li to czy moja uduchowiona aura.
b

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

20 lat używamy mikrofalówki ale jeszcze nigdy nie udało się nam zniknąć naczynia.
Benio Mistrz!!!
p.s. ale na Twoim miejscu nie jadłabym przetopionego plastiku bo nie wiadomo gdzie utknie.
alaska