środa, 13 kwietnia 2011

vocanda

zaraz mnie trafi szlag jasny i sprężysty. ja się pytam kto uczy prawników pisać i dlaczego wszystko, co się wysączy z ich umysłów i zostanie spisane na potrzeby zastosowania w życiu pozagabinetowym, jest jak monstrualna rzeźba w gównie. i dlaczego ja to muszę tłumaczyć. najpierw z bełkotu na polski potem z polskiego na teutoński. gdybym spotkała autora tego tekstu, nad którym mozolnie siedzę, kazałbym mu zjeść to „dzieło” oraz jego własny mózg. jeśli jest tak niestrawny jak ten tekst, to długotrwała galopująca biegunka byłaby adekwatna do moich dzisiejszych cierpień
b.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Beniu, przeżyłaś? i czułaś nasze wsparcie?
Ju

Anonimowy pisze...

A jakie to dzieło??
coś z klasyki?
alaska

benia pisze...

taa, z klasyki blekotu - bez szczegółów bo wiesz,firmengehajmnis. wsparta przeżyłam, dokończyłam i wyparłam.