poniedziałek, 2 kwietnia 2012

wiosna, wiosna, wiosna ach gdzież ty ?

no i kiedy już prawie idealnie dobrałam do siebie wszelkie składniki garderoby wiosennej, kiedy apaszka w tonacji torby, torba w odcieniu marengo, a buty kolorystycznie zgrane z torbą i nawet odcień na powiekach gołębi jak płaszczyk to wzięło i się ekskuzemła rypło (a echo odpowiada pos…ało, rało, ało). powrócił znienawidzony wariant termicznego kamuflażu – a’la ciocia-wacia w walonkach. zamiast myć okna po prostu rano zdrapię sobie z nich mróz razem ze smogowym nalotem. rzeżuchę na wacianej pierzynce przyjdzie mi podgrzewać suszarką, bo w tych warunkach klimatycznych prędzej się skrystalizuje niż puści w rozbuchaną wegetację. podokienna forsycja najpierw przeczekała gorący weekend a teraz durna nieroztropnie zrzuciwszy wierzchnie szatki telepie na zimnie żółtym desusami jak w gorączkowej malignie. obsadzone jesienią cebulki krokusów i hiacyntów musiałabym z gruntu wyciągać klapcęgami żeby mieć pod oknem rozkwitłe hale, hej. jeno ptaszęta gnane godowymi imponderabiliami świergolą rankiem w nadwiślańskich krzakach z mocą megawatów wypluwanych przez oszalałą z zimna elektrociepłownię by nakłonić partnerkę do zniesienia zahibernowanego jaja. powoli, powoluśku nakrywam w myślach stół na wielkanocne śniadanie. zwłaszcza, że dojechały jajce wiejskie, więc jakby połowa sukcesu osiągnięta. w tym roku czniam chemiczne barwniki. ponieważ jaja są ekologiczne, ubarwię je w sposób naturalny (ważne - zapisać – nie kupować ani cebuli cukrówki ani buraka cukrowego). król żur na wędzonym boczku i królowa grzanka na wysokooktanowym destylacie dopełnią majestatu. a teraz niech mi ktoś rozsądnie wytłumaczy, dlaczemu planując w styczniu urlop w pierwszym półroczu br. nie wspomniałam ojcu-dyrektoru o urlopie w Wielki Piątek, zostając tym samym samotnym żaglem na spienionych falach wysuniętej w zburzony ocean petentów placówki biurowej ? incredible indyd. będę musiała w stosownej intencji znacząco zamachać rzęsami. przez telefon. łysz mi lak.
b.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

ciekawe jak tak zimna aura ma się do kocich amorów????
wymroziło ich chuć
no to do roboty: sprzątanie, prasowanie, gotowanie, malowanie jaj, serniki, mazurki, pasztety, schaby,chleby,sałatki...
oj jest co robić..
a czasu nie wiele
alaska

Anonimowy pisze...

ale najważniejsze że metro już chodzi:-)
alaska