wtorek, 3 lipca 2012

burzofob praktykujący

20:30 alaska twierdzi, że to dobrze, iż nie widzę nadpływających burzanów chmurzastych od północnego-zachodu bo bym się zestrachała. ha ha ha. mi wystarczy, że drzewa gną się ku ziemi a świat ma kolor bardzo brudnej sepii. 20:43 – powoli, pojedynczo błyskają niebiańskie komunikaty o nadchodzącej burzy. jeszcze nie grzmi, tylko tak szura po niebie odległy łoskot. ale oto oho. walnęło. zaraz wyłączę wszystką elektryczność, zawinę się w piorunochron i wejdę do skrzyni tapczana. mam bowiem zerową tolerancję na burze. oho. walnęło znowu. głośniej. zbyt głośno. i wiatr zrobił kompletną flautę. znaczy, idzie oko cyklonu. słusznie uparłam się mieszkać na parterze. jeśli zechce zerwać budynek, to najpierw przecież piętro trzecie, potem drugie, potem pierwsze a potem dopiero sięgnie po parter. idę, przykleję tapczan superglu do podłogi. kap kap kap. zaczyna się rzęsista fontanna. KAP KAP KAP. leją się wiadra hektolitrów. i flesz błyskawic dzieli od grzmotu jeno błyskawiczne mrugnięcie. nawet nie warto brać wdechu na liczenie. zaczyna się sztorm und drang nach sued-osten. w oknach naprzeciwległego bloku co i raz rozbłyskają świetliste odbicia. ała. blok tańczy w stroboskopowym świetle. czekam aż walnie z grubej rury. sąsiadujące z osiedlem słupy wysokiego napięcia i sunąca do bałtyku wisła są jak serdecznie zaproszenie.
powietrze jest tak wilgotne, że gasną mi tilajty pod kominkiem z olejkiem „czysta wyprana bawełna”. może do kominka powinnam jednak wkroplić aromat „titanic”. tymczasem burza jakby się nadęła zbierając impet do kupy i zarządziła odwrót deszczowi. pewnie się szykuje do bardziej spektakularnego, frontalnego ataku z zaskoczenia. no to idę. ale jednak do wanny. wanna jest solidna, żeliwna i obmurowana i w cuglach wygrywa ze skrzynią tapczana. a jeśli jednak, to cóż. może mnie czeka podróż wannolotem. z lawendową pianą.

b.

2 komentarze:

BratZacieszyciela pisze...

my mamy niezawodny barometr, jak kundelek sasiadow, Gapa, od samego rana chowa sie w najciemniejszym kacie pod szafa to, mimo ze nic na to nie wskazuje, najpozniej wieczorem bedzie burza z piorunami. A kiedys mialem okazje, w Bieszczadach, idac polonina w czasie burzy z piorunami poczuc jak mi przeskakuje iskra miedzy zebami, akurat otworzylem buzie, zeby zawolac, a lalo, a potem widzielismy wypalony pas trawy o dlugosci 200x100m, imponujace, zwazywszy, ze przedtem padal deszcz rzesisty co najmniej 10 minut, jakby ktos kran odkrecil.

BratZacieszyciela pisze...

ale do wannolotu trzeba jeszcze odkurzacz jakos przyczepic, no i wypadaloby, zeby prysznic byl staly, zagiety, blyszczacy