wtorek, 10 lipca 2012

Nawiedzony dom


tak się nieśpiesznie zastanawiam, obserwując z coraz większym zainteresowaniem nasze potknięcia pod nowym adresem, że jak tak dalej pójdzie, bez egzorcysty się nie obędzie. bo. to być nie może, ażeby każda pozornie prosta sprawa urastała tu do rozmiarów podwójnej trąby powietrznej zasysającej nasze plany i znikająca je w ciemnych czeluściach nigdziebądź-niebytu. nic, literalnie nic się nie udawa załatwić tu w kontentujący sposób. koleżanka udająca się niebawem na urlop postanowiła nawet w jego trakcie spisać (najprawdopodobniej) bestseller pt. „mein kampf mit tpsa”. jak tak się trzeźwym okiem przyjrzeć, to nasze perturbacje z tąże są tak niewiarygodne, że ten bestseller na pewno stanie w dziale „fantazy” lub „bliskie spotkania trzeciego stopnia z obcymi – polskie roswell na saskiej kępie”. system tej instytucji pochłania jak czarna dziura nasze interwencje w kwestii braku dostępu do świata wirtualnego. po wielokrotnych i wielostronicowych elaboratach/protestach/donosach/naganach i groźbach wypluwa z siebie co jakiś czas postaci człekokształtne przebrane za monterów, które się nam ukazują w zupełnie niespodziewanych porach dnia, rozsiewają zapach siarki w biurze i niezauważone znikają bez śladu wśród rozbabranych kabli. zamówiony przez capo di tutti capi kompletny serwis obiadowy ze srebrnym (szit!) ślaczkiem i dzbanuszkiem do sosu worczester nagle dematerializuje się i zostaje nam jeno nadać w eterze „ktokolwiek słyszał, ktokolwiek wie”. fachowcy od wiszących ze ścian kabli i nie zawiśniętych nadal żyrandoli przemykają chyłkiem w cieniu ogródka obrzynając boguduchawinne gałęzie starych sosen i znikają z naręczem igliwia nim wstanie świt. pani małgosia, pragmatyczna do bólu, która nam skrzętnie sprząta poremontowe pobojowisko, co jakiś czas klepie zdrowaśki i pryska w powietrze ajaxem. jacyś obcy łażą nam po schodach z czerwonym laserem generując obrazki rodem z mission impossible gdyż w miejsce i zamiast prymitywnych drewnianych szczebelków poręczy ma niebawem ( słyszycie ten przekąsny chichot domu?) stanąć zbrojona szyba, wizerunkowo korespondująca z betonowymi ścianami. co w rzeczywistości oznacza brak barierki. na schodach. brak barierki. oddycham do torebki. już nigdy po tych schodach ja ni wejdę ni zejdę. dodatkowo mrożący krew w żyłach widok parteru na durch z drugiego piętra napawa mnie już dziś kolebaniem zastawek. listonosz nigdy tu nie puka, tylko zostawia naręcza korespondencji w krzakach aksamitek. zmywarka nie suszy naczyń a płyta kuchenna sama się załącza. w „ogródku” maluśkie ptaszki z wrzaskiem polują na wiewiórkę a za ścianą ktoś wygrywa na pianinie nokturny, które słyszę tylko ja. ponoć to osiedle budowali w ramach resocjalizacji recydywiści. w miejscowej prasie brak śladów o zaginionym brygadziście ale się nie zdziwię, gdy jego ektoplazma kiedyś przesączy nam się z kielnią przez dziurkę od klucza drzwi na ament zamkniętego garażu. a kto ma biurko podle tych drzwi? no właśnie.
i na deser znowu pożarłam się z moim indolencyjnym germańskim serwisantem. musiały niechybnie lecieć fluorescencyjne iskry w trakcie naszej interlokutacji, gdyż aż mu jego przełożony z rąk wyrwawszy słuchawkę jął mi w łagodne słowy redukować toczoną pianą adrenalinę. jutro zamierzam więc zawiesić na wszystkich klamkach czerwone wstążeczki i okadzić biuro białą szałwią.
b.


ps. a w suplemencie mój outlook pokazuje datę o jeden dzień do przodu i bieżącą korespondencję wyświetla w folderze "jutro". niestety nie obejmuje to wyświetlania wyników lotka . bu.

6 komentarzy:

BratZacieszyciela pisze...

dobrze, ze nie zaprojektowali takiego kibelka
http://a4.sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-ash3/582092_469927719684009_1119018745_n.jpg

Anonimowy pisze...

Ja w sprawie serwisu co zniknął...
Czyżby rozpuścił się w zmywarce????
Cwane z was gapy...Wystarczyła kąpiel w wysokiej temperaturze i łatwo pozbyliście się niechcianego sprzętu...
Może tę/tą (nie wiem co powie na tę/tą formę Marian) metodę warto wykorzystać do innych zniknięć...A kredytu też sie można tak pozbyć???
Alaska
AL

BratZacieszyciela pisze...

te metode, zaimek bierze koncowke rzeczownika, tą metodą

Anonimowy pisze...

Beniu, pamiętaj o mnie! Jak masz rozpuszczać w zmywarce niechciane prezenty, lepiej zbieraj, w ten sposób umebluję i wyposażę nowy domek?
A poza tym, genialny tekst:)

Słyszały o randce na Francuskiej? tylko nie wiem, czy w tę sobotę?
Ju

benia pisze...

nie słyszały !?! dawaj!a z kim? bo to i banderas wolny i tomek i johny. no i w TĘ sobotĘ to raczej nie da rady. mariana - naszego świeżo upieczonego studenta (hurrra) trza przed emigracją pożegnać, husteczką z tarasu pomachać, ślozę uronić i dać kopa na szczęście.

BratZacieszyciela pisze...

ja barzo przepraszam, jesli powtarzam stary dowcip, ale tak mi sie nasunelo:
Spotykają się dwie przyjaciółki:
- Co ty taka markotna?
- A, sen parszywy miałam...
- Opowiadaj!
- Ano, przyśniło mi się, że do naszego mieszkania przyszli Bruce Willis i Brad Pitt i zaczęli się bić o mnie z moim mężem.
- Toż to marzenie, nie koszmar!
- No właśnie koszmar. Bo on im wpi**dol*ł.