miałam podać przepis na te sałatkę co mi w sobotę wtrąbiły dziewczyny ale przecież nie może być notki kulinarystycznej po notce kulinarystycznej albowiem oznaczałoby to, i słusznie, że nie mam o czym pisać i powinnam założyć bloga kuchennego a najlepiej założyć garkuchnię i tam w oparach skwierczącego tłuszczu i w towarzystwie zapachu przypalanego mleka spędzić dni swe ostatnie żywiąc wygłodniałą brać po cenach niskokomercyjnych a w zamian za to móc bezkarnie wywijać chochlą i rzucać z okienka od brudnych naczyń mokrą ścierą w smyrgające po linoleum karakany. zasadniczo dziś po czterdziestominutowej konwersacji z ojcem-dyrektorem najchętniej właśnie wzułabym ortopedyczną obuw, założyła na rzednące loki twarzowy czepeczek i pomachała chochlą nie szczędząc światu soczystych inwektyw. nasza niekompatybilność nabrzmiewa jak silikonowy implant w dżambodżecie. nie znacie może nikogo, kto poszukuje niekonfliktowej utrzymanki z niewielkim kredytem do spłacenia? jestem wszak kobietą światową, byłam w Pradze, w Kairze i w Giżycku, nie splewam na dywan, dość często używam sztućców, dwa tygodnie temu kupiłam sobie „wprost” i „przekrój” i kiedyś w warzywniaku widziałam na żywo kasię figurę, i się o nią dyskretnie otarłam. a wyniki badań morfologii i moczu mam wszyściuchne w normie. zwyrodniał mi jedynie kręgosłup ale komu nie zwyrodniał, niech pierwszy rzuci burakiem.
oferty z koszem złocistych chryzantem rozpatrywam we środy i w piątki. uwaga: no sorry, ale z przyczyn (nie)obyczajnych z aukcji wykluczony jest ten miglanc, agent tomaszek.
b.
FOCH
no ja nie wiem ale zero w Was empatii. ZERO. ja tu, mocium panie, o bolączkach , o doskwieraniu, o brakach, braczkach , niedosytach i nadwyżkach złych emocji. a Wy co? brniecie w gary. a chodziło o to, żeby zabrnąć w potrzeby mej duszy, i portfela poniekąd również. żeby mię wesprzeć. podesłać kosz chryzantem z gotowym na wszystko desperejted haus(sic!)manem. to nie. pchacie mnie po prostu ostentacyjnie w kierunku tej garkuchni. ale w sumie. może to i słusznie. może bycie utrzymanką z dala od ojca-dyrektora (którego w zasadzie, o zgrozo, też wszak jestem utrzymanką) uważacie za zadanie mnie przerastające. lub niesatysfakcjonujące (teoria szklanki ). jeszcze wytrzymię (kredyt mi dyszy na karku). do piątku. potem open bar w fabryce trzciny i koncert „barceloooona, barcelooona”. może zatańczę czeczotkę na stole. mętalnie.
b.
poniedziałek, 19 października 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
8 komentarzy:
ja tam osobiście nie mam nic przeciwko blogowi kulinarnemu. Zwłaszcza że, wspomniana sałatka z soboty stanowiła niesamowite przeżycie dla podniebienia. O czym świadczy też fakt, iż dziecię małoletnie odczuwajace wrodzony wstręt do zielonego - spałaszowało tę sałatkę i wylizało talerzyk oraz miskę.
alaska
podaj przepis!
podaj przepis!
podaj przepis!
Ju, co nie mogła polizać nawet talerzyka...
sałatka była nieziemska!!!
na samo wspomnienie dostaję ślinotoku...
benia jest mistrzynią kuchni i wiem, że nikt kto próbował jej potraw nie może tego podważyć!!!
i wino grzane ugrzała wyśmienicie! i w niedzielę bolała mnie glowa...
i... muszę coś zjeść
michelle - jadźka
jadwiga najprawdopodobniej mówi o TEJ sałatce, na którą ma niekontrolowany odruch zwrotny z powodu obecności anszua. swoją drogą zarówno krewetki jak i anszua zaliczam do grupy "obcych i kosmitów", więc poniekąd że sałatka nieziemska, mogę się zgodzić.
no nie ślinotok - to nie odruch zwrotny!!! i nie o tej sałatce piszę tylko o "tamtej"- jeśli chodzi o sałatkę z tuńczykiem- który udawał anszua!! - to udam,że jej nie bylo -ale to tylko w związku z moją awersją do wszystkiego co wygląda i pachnie jak riba, albo udaje owoce - czyli owoce morza
michelle -jadźka
beniu, aż tak się nie dziw, bo z plątaniny twoich przemyśliwań nie zawsze człowiek wie, o co kaman i co autor miał na myśli...więc interpretujemy to, co nam bliższe i pozwala na tyciutki udział w twoim światku;
Ju
droga Ju, z tego wynika, iż moje "problemy" ze światem leżą w niezrozumiałej ich artykulacji. prostota. prostota i logika. ot czego mi brak. a nie utrzymankodawcy ;)!
cholerka, ze 3 lata sie spoznilem z przeczytaniem tego... :)
Prześlij komentarz