Gnie do ziemi brzozy wiatru zimny powiew
I niedzielny spacer pozostaje w głowie
Jesień się na tronie panoszyć zaczyna
Idzie czas kocyka i grzanego wina
Odkurzam skarpety, golfy , pulowery
Niech już przyjdzie wiosna. Do jasnej cholery
b.
I niedzielny spacer pozostaje w głowie
Jesień się na tronie panoszyć zaczyna
Idzie czas kocyka i grzanego wina
Odkurzam skarpety, golfy , pulowery
Niech już przyjdzie wiosna. Do jasnej cholery
b.
ps.
wręcz perfekcyjna koincydencja na niedzielny, wietrzny wieczór: chilijski merlot i arcypolskie Balzakiana. Dehnela. zanurzam się w wycyzelowane z pietyzmem dla słowa , historii i czytelnika opowieści o naszych małych i dużych nikczemnościach, po które sięgamy zbyt łatwo i które zbyt łatwo usprawiedliwiamy. zdrada, chytrość, kłamstwo – niweczące miłość, zaufanie, uczciwość. takie proste historie. twoje, moje, nasze.
b.
b.
psps.
to się w głowie nie mieści jak ten facet pisze.
co za samutna perspektywa- zostało mi tylko z czterystu dziesięciu stron jeno trzydzieści. Jacku Dehnelu – PISZ grubiej !!!
b.
4 komentarze:
Szanowna Pani,
robię co mogę, za miesiąc premiera nowej książki, "Fotoplastikonu". Ale szybciej się naprawdę nie da. Przez ostatnie lata 400 stron Lali, ponad 400 Balzakianów, 250 czy 300 Rynku w Smyrnie, 250 (choć połowa to ilustracje) Fotoplastikonu, do tego wiersze, felietony i przekłady. Doba ma 24 godziny.
JDehnel
zasadniczo ma Pan rację, ale i tak, jeśli Pan pozwoli, nie ustanę w naciskach. z uszanowaniem.
:)
JD
JD w bloggerze jak upiór w operze ;)
Prześlij komentarz