niedziela, 4 października 2009

często chowa

Gnie do ziemi brzozy wiatru zimny powiew
I niedzielny spacer pozostaje w głowie
Jesień się na tronie panoszyć zaczyna
Idzie czas kocyka i grzanego wina
Odkurzam skarpety, golfy , pulowery
Niech już przyjdzie wiosna. Do jasnej cholery

b.
ps.
wręcz perfekcyjna koincydencja na niedzielny, wietrzny wieczór: chilijski merlot i arcypolskie Balzakiana. Dehnela. zanurzam się w wycyzelowane z pietyzmem dla słowa , historii i czytelnika opowieści o naszych małych i dużych nikczemnościach, po które sięgamy zbyt łatwo i które zbyt łatwo usprawiedliwiamy. zdrada, chytrość, kłamstwo – niweczące miłość, zaufanie, uczciwość. takie proste historie. twoje, moje, nasze.
b.
psps.
to się w głowie nie mieści jak ten facet pisze.
co za samutna perspektywa- zostało mi tylko z czterystu dziesięciu stron jeno trzydzieści. Jacku Dehnelu – PISZ grubiej !!!
b.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Szanowna Pani,

robię co mogę, za miesiąc premiera nowej książki, "Fotoplastikonu". Ale szybciej się naprawdę nie da. Przez ostatnie lata 400 stron Lali, ponad 400 Balzakianów, 250 czy 300 Rynku w Smyrnie, 250 (choć połowa to ilustracje) Fotoplastikonu, do tego wiersze, felietony i przekłady. Doba ma 24 godziny.

JDehnel

benia pisze...

zasadniczo ma Pan rację, ale i tak, jeśli Pan pozwoli, nie ustanę w naciskach. z uszanowaniem.

Anonimowy pisze...

:)

JD

benia pisze...

JD w bloggerze jak upiór w operze ;)