wtorek, 13 października 2009

miast jechać ształam w sztale, w szalu i w szale

jak nie „pe” to nie „q” a jak „q” to na pewno „p”
otóż jak nie wyjdę z łóżka wprost do schłodzonego romana o godzinie 6:30 to nie mam co marzyć o rekordzie na odcinku dom-praca poniżej ćwierć doby z okładem. jakiś zręczny algebranista mógłby zapewne ze stosownej ilości zmiennych ułożyć algorytm , skonstruować wielomian , stworzyć macierz czasu dojazdu do pracy, dzięki czemu gdybym dziś rano spojrzała w tabelkę, to nie byłabym zaskoczona, że uwzględniając
a) wtorek (we wtorki są korki)
b) trzynastego (jeśli coś ma się spieprzyć, spieprzy się w dwójnasób)
c) wilgoć
d) tego kretyna z autobusu, który zablokował skrzyżowanie
e) trzyminutową obsuwę w wyjściu z domu
f) prędkość wiatru
g) czynniki niewiadome lecz nie pozostające bez wpływu
będę jechała do biura 100 minut. w romanowym tachometrze podświetlonym na tablicy rozdzielczej zielonym kolorem nadziei jest skala od 20 km/h do 240 km/h. gdyby konstruktor choć raz był w mieście większym od pęcic małych o godzinie 7:12, to w miejsce tych 240 , przy których roman niechybnie rozpadłby się w niebyt kawałek po kawałku, blaszka po blaszce, śrubka po śrubce, kołpaczek po kołpaczku , otóż w miejsce tych 240 powinien dodać na skali prędkości ujemne co pozwoliłoby odzwierciedlić stan faktyczny. lub wprowadzić dodatkowy tachometr z tradionami, które ponoć poruszają się jedynie prędkościami mniejszymi od światła (sygnalizacji ulicznej ).
b.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Beniu biedna, musisz chyba na tenczas wrócić na Bródno:), oszczędzisz romana i swoje nerwy a i tatuś się ucieszy i pewnie jeszcze wiele innych plusików jest w powrotach....
Ju

benia pisze...

wbrew pozorom najszybciej wydobywam się z Tarchomina. za to pod pomnikiem czterech śpiących nie wyjęte 25 minut i sześć zmian świateł bez ruchu romanem o centymetr. może most północny pomoże ;)