piątek, 24 czerwca 2011

Kupalnocka, czyli jednoaktówka pisana na rybkę

Tam w dolinie nad Wisłą
Siedziała dziewczyna
Była piękna jak różany kwiat
Bratki i róże zbierała sobie

Wiła wianki i rzucała je do falującej wody
Wiła wianki i rzucała je do wódy

A gdy sobie nad Wisłą
Wianeczki swe wiła
Przyszedł młody marynarz do niej
"Miła ach miła" - tak szeptał on jej

I żegnała się niebawem ze swym pięknym marynarzem
Bo odpływał jej marynarz hen we świat
Gdy w dolinie nad Wisłą
Minęły miesiące

Ona z maleństwem roniła łzy
Miłość ach miłość sprawiła jej to

I rzuciła się z rozpaczy do tej falującej wody
I tam w nurtach Wisły swój znalazła grób

- no – odrzekł z temperamentną emfazą reżyser wyłączając odtwarzacz – i to jest nasze zagajenie dramatu. ten utwór przeniesiemy na deski naszego teatru. to będzie taka alegoria konfliktu uczuć uwikłanych w przypadkowy, acz społecznie pożądany i zmarnowany prerogatywy demograficzny, stojących w opozycji do egoistycznie pojętych przesłanek ekonomicznych podszytych chucią, upadku moralności oraz siejących spustoszenie w narodzie prób podważania ważkości roli rodziny, jako niezbędnej komórki budującej zdrową tkankę społeczeństwa. manifestacja i jednoczesne napiętnowanie trądu, który zżera nam perły przed wieprze.
trupa teatralna niemrawo zakiwała się na taboretach, nie w pełni pojmując zamysł mistrza. gdyż powróciwszy nad ranem z gościnnych występów była w wielce wątpliwej formie i większość komunikatów docierała doń powoli i skrawkami. choć taki zenobiusz, wydawało się w lot podchwycił sedno i kiwając się nieco bardziej niż pozostali zanucił pod nosem „wiła wianki i rzucała je do falującej wody”, udanie imitując fale.

- ja – próbując wstać kolega wieszołek zakolebał się zamaszyście i przechylił na prawo na skutek zgłaszania aklamacji poprzez ryzykowne uniesienia prawej kończyny górnej – ja – ja mogę być marynarzem. w zeszłym roku – tu usiadł nagle gdyż jednoczesne mówienie oraz sięganie do zasobów pamięci było ponad jego siły – w zeszłym roku byłem nad morzem. i do dziś poczuwam więź organiczną z marynarzami.
- kolega wieszołek – zwisając głową w dół marylka podjęła odważnie kwestię obsady sztuki – nie może być marynarzem w tym przedstawieniu.
- marylka jest negawytnie, tfu negatywnie tendencyjna, gdyż jej wczorej zużyłem zimną kawę w antrakcie i ja – wieszołek nie wstając zamachał ręką lewą – postuluję marylkę zi... zgin ... zzingo .. pominąć w ocenie moich perdyspozycji marynarskich
- aaaa, aaargumenty za albo i przeciw poproszę, aby móc podjąć pogląd – zażądał stanowczo chudy zenek, wachlując się instrukcją obsługi wiatraka
- wieszołek jest stary i brzydki jak zeszłoroczne guano pelikana – krzywiąc się odrzekła marylka – a w tekście wyraźnie mowa jest, iż marynarz jest piękny i młody. wieszołkowi nawet pani stenia z użyciem fluidu dla celebrytów nigdy nie przywróci urody, gdyż takowej wieszołek nie posiadał nigdy a z czasem zancząco spaskudniał i ma typ urody stęchłej, nieakceptowalnej przez ogół w ogóle.
- jestem przedstawicielem urody awangardowej, niejednoznacznej oraz ekspresyjnej. niepojmowalnej w sposób oczywisty dla prymitywnych wyznawców propagowanego na bilbordach wizerunku ulizanego gogusia – zaprotestował wzburzony wieszołek gładząc poły poliestrowego dresu w barwach buraka cukrowego
- to fakt – pamela spojrzawszy z ukosa wydęła znacząco wargi i zadała śmiertelny ku de gras – wieszołek jest typem typowego obrzydliwca. ponadto jego lichy wzrost i ixowate nogi nie licują z marynarzem nijak. uważam, że najlepszym marynarzem byłby krzyś – tu zamglonym uczuciem okiem zerkła ku splątanej ekwilibrystycznie na malutkim taborecie konstrukcji kończyn górnych i dolnych, przy której grupa laokona jawiła się prymitywnym pląsawiskiem .
- czyli, że no a zatem- zagaił zainspirowany wskazówkami zespołu reżyser – mamy marynarza – tu trącił łokciem zwiniętego w paragraf krzysia – zostaje nam miła i maleństwo – jakieś propozycje ? – rzucił w stronę zespołu pełen nieuzasadnionego wigoru
zespół pokiwał się bardziej mrawo na swoich taboretach. marylka obarczona figurą słuszną niczym drwal po wielokrotnej szóstce weidera zakwiliła głosem niemowlęcia aplikując do roli maleństwa zaś pamela obarczona urodą silną jak cios polizała palec serdeczny i przygładziła, wypinając obfitą pierś, wzburzoną brew ruchem kokietliwej prezenterki różowej landrynki.
- czyli, że w zasadzie obsadę mamy skompletowaną – zawyrokował uszczęśliwiony reżyser
- alejakto? – chórem zaoponowali zenobiusz, chudy zenek i wieszołek - a my co?
- a wy zagracie zbałwanione fale wisły, zadanie aktorskie skrojone dla was jak ulał – rzuciła w teatralną przestrzeń marylka, pielęgnując w pamięci wysiorbaną przez wieszołka wczorajszą kawę oraz bagatelizując jednocześnie machającego jej przed nosem kartakmi instrukcji wiatraka chudego zenka i niezłomnie imitującego rzeczne fale zenobiusza

Cd ma nastąpić ?

b.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

si si si!!!!
alaska

BratZacieszyciela pisze...

litosci, moje miesnie brzucha niewytrenowane sa az tak, zakwasy mi sie porobily ze smichania, az mi skurcze na szyi za uszami uaktywnilo, przeczytalem z ciagiem dalszym... i jak ty nie zbijesz majatku na pisaniu dla ludzkosci, to ja zjem wlasny beret i ogonek wyrzuce w dal...