wtorek, 12 czerwca 2012

antynowelka napisana na zamówienie belowed sister.

andżela stała na klifie. północny wiatr rozwiewał jej długie, rude włosy. w dole o skały rozbijał się jakiś atlantyk czy też pacyfik. andżela była słaba z geografii. stała tu, bo w tym punkcie postanowił ją umieścić narrator. wyobrażał sobie bowiem, że takie stanie na klifie musi być szalenie romantyczne, patetyczne oraz intrygujące. andżela była zupełnie innego zdania. cholerny wiatr przeniknął jej ciało do samej dwunastnicy, skóra na dłoniach spierzchła a oczy łzawiły i drażniły sunąc słoną, maskarową ścieżką poliki i rysując koszmarny ślad w brzoskwiniowym podkładzie. stała tak już od dłuższego czasu, bo narrator się zawiesił i żaden logiczny wątek nie pozwalał mu ruszyć Andżeli z tego przeklętego klifu. do pomysłu aby kazać skoczyć dziewczynie w otchłań iżby potem wysnuć jej retrospektywną historię czuł wyjątkową odrazę. zresztą nie wiedział jeszcze, czy powinna skoczyć. i dlaczego. stała tam więc a dreszcz zimna wstrząsał jej drobnym acz zgrabnym jestestwem. w końcu, nie bacząc na niezdecydowanie narratora odwróciła się na tak zwanej pięcie i wyszła z nienapisanej jeszcze noweli. na zawsze. narrator przez chwilę stał osłupiały brakiem władzy nad wymyśloną postacią. potem, na wskutek, sam stanął na klifie i zrozpaczony skoczył w czeluść oceanu. przepływający mimo kaszalot tylko mlasnął szczęką i narrator wylądował w jego brzuchu. teraz trawiła go nie tylko własna niemoc twórcza ale i soki żołądkowe poziomopłetwowca. i wtedy, wtem nagle znienacka naszła narratora myśl przednia. że gdybyż tę andżelę zrzucić z klifu i gdyby lecąc wpadła w paszczę jakiegoś przypadkowego przeżuwacza. ach. wówczas jego kariera autorska byłaby już rozkwitła niczem rumianek na gumnie. gdyż. jak powszechnie wiadomo, żołądek przeżuwaczy składa się ze żwacza, czepca, księgi i trawieńca. więc gdyby andżela lecąc w czeluść wpadła w paszczę takich na ten przykład przypadkowo stojącyh pod klifem żyrafy albo piżmowca to niechybnie w końcu wylądować by musiała w księdze. a przecież o to właśnie szło narratorowi gdy postawiwszy andżelę na klifie zawieszony nagłą niemocą twórczą zadumał się i zasromotał nad jej losem (czytaj ścieżką kariery literackiej). niestety. zniecierpliwiona andżela oddaliła się już w nieznane, być może ku łzawemu harlekinowi być może ku thilerowi a’la tarantino. tymczasem więc nasz narrator intensywnie trawiony pepsynogenem zwolna, acz nieodwracalnie zmieniał się w ambrę będącą wynikiem niestrawności lub zaparcia wieloryba. b.

11 komentarzy:

BratZacieszyciela pisze...

a 'Swiat Zofii' czytal narrator?

Anonimowy pisze...

Benia, udziela Ci się chyba wydatnie przemęczenie przeprowadzkowe???
A tak w ogóle, to gdzie się przeprowadzacie?
Bambulu

benia pisze...

do afrykańskiej części Saskiej Kępy. wolałam tę europejską ale cóż.

benia pisze...

narrator czytał.

Anonimowy pisze...

No i pierwsze strofy mamy z głowy.Trochę nmie niepokoi że narrator zmierza w kierunku pisania podręczników z biologii ale zakładam że to takie przejściowe fanaberie i oczekuję nawrócenia się w kierunku mniej naukowym. No ale pierwsze koty za płoty. Nadal podtrzymuję swoje zdanie, że pora aby Narrator wziął się na poważnie za jakąś większą formę pisania, wychodzącą poza bloga. Bo potencjał ma !!!!
A za próbkę - Bóg zapłać.
Alaska

Anonimowy pisze...

Afrykańska nie jest zła. Mogłoby być gorzej.
Poza tym podpisuje się pod sugestią Alaski - czas na coś większego w formie. Tez odnoszę wrażenie, że w Benii kipi energia i potencjał, a blog jest tylko mała namiastką próby zwentylowanie tego.
Bambulu

BratZacieszyciela pisze...

Narrator popelni zbrodnie na ludzkosci dorobku, jak sie nie wezmie za jakas wieksza forme. Tego co ma, nazwac potencjalem, to jest lustracyjne niedomowienie, lekcewazace okreslenie, toz to obezwladniajaca burza potencjalu, erupcja wolnej, nowej, zachwycajacej a poddajacej sie kontroli formy literackiej o niespotykanej w przyrodzie zawilosci, prostym, acz nie prostackim podsumowaniem zakonczona. Przy tym sposobie skladanie liter w wyrazy, a wyrazow w zdania, autorka Lesia to jedynie prekursor niesmialy nowego nurtu w literaturze. Literaturze, dodajmy, na ktorej owaz autorka zarobic umiala calkiem niezle pieniadze, ktore sluzyc moga dla poratowania zdrowia i uciech doczesnych. No wiec jak juz bedzie Narrator spala pijana na pieniadzach, niech nie zapomni tych, co ja do owego grzechu niestrudzenie namawiali...

benia pisze...

to co? ryli, ciągnąć dalej tę historię andżeli i narratora? tak przeczuwałam, że to będzie hicior;)

benia pisze...

to co? ryli, ciągnąć dalej tę historię andżeli i narratora? tak przeczuwałam, że to będzie hicior;)

BratZacieszyciela pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
BratZacieszyciela pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.