sobota, 23 czerwca 2012

dzień jak co dzień. za to późny wieczór!

w biurze remontowa rozpierducha na tuzin żeliwnych fajerek ale przecież no co. przywykam powoli. dziś na przykład wzięła i w nowych drzwiach wypadła była klamka. tak fajnie wypadła, na ament. wypadając bowiem zgubiła sprężynkę. bez sprężynki funkcja klamki została zredukowana do odpadu aluminium powlekanego tombakopodobnym siuwaksem. drzwi tymczasem zatrzaśnięte. nicto. na szczęście mam do mojego apartamentu drugie drzwi. a bo wam jeszcze nie pisałam, że mam największe pomieszczenie w nowym biurze nie licząc garażu. nawet ojciec-dyrektor ma gabinet mniejszy. biedulek nasz, jak on to zniesie? bez kataplazmów na ciemię się nie objedzie. było w tym moim pokoju całkiem fajne, do czasu gdy fachowcy zgodnie z projektem naszego, tfu, artysty nie ułożyli na największej ścianie grobowca/katakumby z tych betonowych płyt. no trudno. ściskam cierpliwie i kornie pośladki i nie oponuję. za to z wielkiego okna mam widok na ten no. ogródek. no to co, że wygląda jak raj złomiarza lub eksperymentalna hodowla odpadów wszelakich. na środku tarasu postawiłam sobie fiskusa. bo. zieleń uspokaja. nie wiem jednak jak długo, bo fikus sfiksował w tym otoczeniu i z nagłego nadmiaru tlenu systematycznie pozbywa się zarówno chlorofilu jak i liści. a może fikusy są jak koty. przywiązują się do miejsc? ech, gdybym to ja z tęsknoty za starym biurem tak gubiła kilogramy jak on listowie, byłabym cija dzisiaj odchudzoną najtly kejrą. tymczasem w związku z lekką niedyspozycją umysłową pracowników srepsy zostaliśmy, mimo naszych uprzednich starań , na nieokreślone forewer odcięci od internetu a zaraz potem zrugani za nadmierną krnąbrność żądań rehabilitacyjnych i obłożeni klątwą oraz karą pieniężną w wysokości kominowej pensji prezesa. ponieważ skrupulatnie zbieraliśmy korespondencję z tą instytucją, jeden malutki papierek podpisany w marcu przez naszego agresora a stanowiący jednoznacznie dowód ich winy nagle wtem i ku naszemu nieskrywanemu usatysfakcjonowaniu znikł arogancki ton z korespondencji i błyskawicznie umorzył nałożoną karę. pan prezes srepsy będzie sobie musiał poszukać innego stada jeleni. zaś nasze odszkodowanie szacujemy na podobną do nałożonej kary wysokość. i nie ma przebacz bo nie bierzemy jeńców. za uzyskane w ten sposób środki zamierzam kupić dodatkowe fikusy i najlepiej, żeby to były okazy gęstolistne. gdyż. ojciec-dyrektor niespodziewanie w czwartkową noc zwizytował w końcu swoje nowe biuro. wkroczył ponoć w progi z naręczem projektów 3D tego szurniętego projektanta i natychmiast w moim pokoju dostał apopleksji nie odnajdując śladu wizji w stanie rzeczywistym. ponoć wpierw jęczał, potem rwał kępy włosów z głowy, splewał na niesubordynację i rzęził coś o Piłsudskim, któren ojca-dyrektora zdaniem słusznie zwalczał w tym kraju anarchię. dobrze, że mnie przy tym nie było. no w każdym bądź razie, moje przestawione niezgodnie z 3D biurko bezczelnie obnażyło ścianę z gniazdkiem i naręczem wystających z niego kabli. i caluśka misternie preparowana estetyka poszła się walnąć w trąbkę. to, że z bebechów komputera , drukarki i telefonu wystaje tak czy siak miliard widocznych kabli bez względu na ustawienie biurka, nie było żadnym argumentem obronnym. to, że w konfiguracji zgodnej z planem 3D w moim ekranie komputera odbijał się ten, no, cały ogród nie stanowiło również bynajmniej żadnego uzasadnienia dla barbarzyńskiego pogwałcenia projektu. no więc te dodatkowe fikusy zamierzam ustawić gęstym żywopłotem przed biurkiem tak, aby rozliczne kable wychodzące z bezczelnie obnażonego gniazdka udatnie imitowały splątane zielone pnącza. taka odmiana mimikry biurowej. i to jest mój ostateczny kompromis ojcze-dyrektorze. a jak ci się nie podoba kochaneńki, to niech ci ten niedokluty artysta zaprojektuje w 3D nową szefową serwisu. zresztą u mnie w pokoju to był dopiero początek nerwowego uniesienia o-d. kolejne piętra i pokoje tylko potwierdziły niezbicie ubolewania godną samowolę podwładnych ocierającą się ordynarnie o sabotaż. zacukał się jedynie tkliwie nad swoim gabinetem, gdzieśmy palcem nie tkli 3D projektanta. no nie tklim. bo akurat czy na dywanik pójdziemy zgodnie z projektem czy nie to i tak będziemy załatwieni w tzw. 3d. a w środku dnia zajechał do nas posłaniec z BARDZO WAŻNĄ przesyłką i nagle w moim obszernym gabinecie zmaterializowali się wszyscy nasi handlowcy albowiem oto posłaniec miał dla nich zabaweczki. każden z handlowców grzecznie dygnął przed posłańcem, przylizał grzywkę, poprawił mętalny krawacik i dostał takie coś małe, płaskie ale za to oczy im z zachwytu się znacząco uwypukliły. i tak, nie zważając na moją skromną osobę, pełni zachwytów i ochów smyrgali paluchami po nowiuśkich tabletach porównując je z aktualnie posiadanymi innymi sprzętami wyższej technologii gdy ja w tym czasie obgryzionym ołówkiem robiłam notatkę służbową (oczywiście, że w 3D). aż nagle posłaniec bezlitośnie zażądał złożenia pokwitowania dostawy. i wówczas naonczas nastała taka cicha konsternacja i padł był strach blady na kolegów. albowiem zaopatrzeni w najnowszą technologię nie mieli, no nie mieli się czym podpisem na pokwitowaniu złożyć. mieli tablety, pecety, notbuki, ipady i inne gadżety ale zwykłego obgryzionego ołówka NIE MIĘLI. i co? i kto im uratował rzyć? nagle ócz par cztery zwróciło się ku mnie bezgłośnie wołając help-hilfe-pomocy. i co? i komu ta firma zawdzięcza teraz swoje nowoczesne cyfrowo-elektorniczne jestestwo? zwykłemu, prostemu , osobiście przeze mnie obgryzionemu ołówku.
a, ja. no cóż. z takim tabletem, to wiadomo. pewnie zrobiłabym to samo :


http://www.youtube.com/watch?v=AGVTp7eCWBo&feature=player_detailpage



i jeszcze chciałam tu dodać, last but not least, że uczestniczyłyśmy dziś wieczorem, w ceglanym forcie parku Żeromskiego nieprzytomnie pachnącym kwitnącymi lipami, w niezwykle wzruszającej uroczystości nadania marianowi stopnia instruktora harcerskiego. ale, że instruktora? no halo!? marian jeszcze przed chwilą kolebał się w wózeczku artykułując świat monosylabami a guuu a guu. a dziś w świetle migocących świec składał w obecności swoich harcerskich przyjaciół zobowiązanie instruktorskie. lec mejk e nojz for marian!

b.

2 komentarze:

BratZacieszyciela pisze...

o, Niemka! a ja widzialem jeszcze opcje, ze na wyswietlaczu jako tapeta byly sloje drewna, wtedy deseczka do krojenia jak znalazl, nienaganna. A, sa juz przedluzacze w kolorze zielonym, to tak zeby maskowanie wsrod roslin poprawic, gorzej znalezc takie kable do drukarek i ethernetu

BratZacieszyciela pisze...

http://3.bp.blogspot.com/-Acg2MV4Ik6c/T-ozENmbk8I/AAAAAAAAAPI/qhL2WwbOBQU/s1600/a81a86e65b.jpeg