wtorek, 12 czerwca 2012

telegram z frontu

przyspawana do biurka etosem pracy uprawiam korespondencję służbową. w tym samym czasie jeden pan stoi na moim biurku i demontuje żyrandol, drugi pan wijąc się mi pod nogami demontuje to biurko. po biurze wałęsa się z KARTONAMI tłum obcych. trzymetrowa szafa już nie wygląda jak szafa . ciekawi mnie jak te pojedyncze elementy siła sprawcza przeprowadzki skompletuje w nowym miejscu. Idę o zakład, że ostanie im się co najmniej tuzin śrubek i jedna półka górką. z uwagi na konieczność chodzę po biurze z nożem w kieszeni. tfu, co ja mówię. nie chodzę a biegam: góra poddasze – dół piwnica. gdyż nagle jestem potrzebna w kilku miejscach naraz. zaraz, za chwileczkę zrobię użytek z tego noża i miast kroić nim taśmę klejącą wbiję komuś w oko i przekręcę dwa razy w lewo. kiedy już czuję, że nadchodzi ten moment, wymykam się z biura na ulicę. na saskiej kępie prawie zaraz po bzach zaczynają kwitnąć i pachnieć lipy. staję pod taka jedną i robię dziesięć wdechów z eterycznym naparem. działa lepiej od melisy. a tymczasem w bliskim sąsiedztwie narodowego jakby wszystko zamarło w napiętym oczekiwaniu. większy ruch odnotowuję w powietrzu niż na ulicach. nie zdziwię się, jeśli zaraz jakiś śmigłowiec wyląduje nam w ogródku. aaaaaaaaaaaa muszę kończyć, zabierają mi miejsce pracy. b.

1 komentarz: