piątek, 6 czerwca 2008

bunt





powiedziałam noł mor. powiedziałam pas. powiedziałam sztop. sztop kanapkowemu terrorowi targowemu. wezbrawszy w sobie pokłady skrzętnie gromadzonej na tę okoliczność asertywności spojrzałam mężnie szefu w oko i rzekłam: kanapek nie będzie.
zbladł. znacząco. jednocześnie robiąc lekki wytrzeszcz gełek insynuując zdziwienie.
alejakto ? mówiły jego gałki .

od dziesięcioleci nieomal tradycją naszej firmy są własnoręcznie (mojoręcznie) produkowane na potrzeby targowe kanapeczki, kanapusie z paróweczką w gwiazdki i lewoskrętnym korniszonkiem, z mgiełką majonezu i piórkiem koperku. tysiące i tryliardy kanapeczek znikających z aluminiowych sreber niewspółmiernie szybko do czasu ich przygotowania.
alejakto wyszeptał szef wyginając się w podkuwkę.
aletakto. rzekłam już ciszej, zamanifestowawszy kończące się pokłady asertywności.
moje upadające ego wzmocniło wspomnienie mikroskopijnej kuchni na targowym stoisku, w której odziana w elegancki szanelek i balansując na wysokich obcasach próbuję być jednocześnie bezkonfliktowo żoną , matką i kochanką, tfu ! tłumaczem, sekretarzem i kucharzem.
nieograniczona jest wielość talentów odkrywanych w nas i wykorzystywanych przez potencjalnych beneficjentów tychże.
na znak kontestacji nachodzących targów, na udział w których żadnego akcesu nie wyrażałam bynajmniej, oznajmiłam bojkot kanapkowy sugerując cateringowe tartinki dostarczane na platerach przez kuriera wprost na stoisko.
podczas gdy ja będę sobie siedziała i pięknie ulakierowanym palcem pokazywała gdzie plater postawić należy. o tu. co po latach osobistej produkcji kanapek uważam za jedyne stosowne zadanie logistyczne jakiego mogłabym się podjąć dbając o zachowanie statusu na poziomie dyrektora oddziału w transylwanii.
w związku z czym muszę pilnie nabyć na palec wskazujący krwistoczerwonego tipsa aby gest nabrał mocy, powagi i ciężaru gatunkowego.
odchodząc w kierunku pociągu relacji warszawa-poznań wciąż miałam w uszach szept szefa: alejakto alejakto. A pociąg odpowiadał aletakto, aletakto, aletakto ...

siju za tydzień, no chyba że wpadniecie do mnie na targi (byle
z własnymi kanapkami)

Brak komentarzy: