niedziela, 22 marca 2009

sobota z detergentem

o 6:37 niezawodny budzik wykrzyczał bezgłośnie zapominaną powinność. powinność okazała się być na tyle pobudzająca, że z powrotu do pana-tapczana nic już nie mogło się udać. 6:47 kardamonowa kawa z pianką. 7: 05 początek kipiszu wiosennego czyli remanent – renowacja-regenracja-rewitalizacja obszarów kuchennych. o 12.15 mój kręgosłup zazgrzytał złowrogo a chrupnięcie w kolanach odnotowano w skanydnawii (vide tsunami na bałtyku). czemprędzej dla zatarcia śladów tsunamogennych ległam z filiżanka malinowej na szezlongu udając, że leżę ino i pachnę (inna sprawa, że ajaksem i cifem konwaliowym). tymczasem posiadam obszar kuchenny gotowy na święta. garnki wypolerowane cytryną lśnią w szafce niczym świąteczne lampiony. słoje z konfiturą wiśniową, papryką , grzybkami i ogórkami pieczołowicie przetarte irchą. meblościanka odkurzona , sprontowana i napastowana niczym generalskie oficerki. zostało mi teraz jedynie całą kuchnię zafoliować i doczekać świąt na suchej karmie.






b.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

To ja zamawiam sprzątanie w tygodniu. tylko nie przyjeżdżaj o 6 rano bo cię pogonimy. Około 9 ej będzie dobrze.
Aha i nie zapomnij świeżych bułeczek i serka dla mnie na śniadanie.
Jako uzupełnienie diety po złamaniu.
alaska