środa, 11 marca 2009

w szponach kataru

hurtowo zasilam kasę producentów chusteczek higienicznych. w nosie kręci się monstrualna karuzela. ale nie nie. kichanie jako wybawienie nadchodzi niewspółmiernie rzadko. oczy mi łzawią na potęgę. więc z całego makeupu zostaje mi jedynie lakier na paznokciach. o, teraz to dopiero wyglądam jak topielica jaka. znaczy dorodna. ojciec-dyrektor dla mojej poniedziałkowej nieobecności uknuł sobie teorię kaca giganta. dopiero dziś, na własne mnie zobaczywszy oczy wzdrygnął się z odrazą i uwierzył, że to atak zapalenia błony śluzowej ze zmysłowo generowanym wysiękiem z ócz. aczkolwiek. przecież wcale tym samym poza podejrzeniem nie pozostają pastylki ekstasy albo inne omamopędne związki pseudoefedryn dżaźniące spojówki. w ramach terapii antywysiękowej smaruję sobie czoło zawiesiną propolisu na spirytusie. z tego wszystkiego mam brunatną plamę opadową między oczami. homo sapiens plamiasty. w biurowej szufladzie zapas regeneracyjnych specyfików zróżnicowanych co do gatunku , stopnia desperacji , siły rażenia i preferencji organoleptycznych.



oczy mam wprawdzie zamglone ale słuch jeszcze jako taki, co mi dziś pozwoliło usłyszeć klucz gęsi nad ranem nadlatujących z zachodu nad moim mieszkaniem. wiosna. z podparapetowej grządki wyściubiaja się jakieś zielone stwory – może to krakusy, może przebijśniegi. hyc hyc i mi zakwitną. nawet osobistego hiacynta postawiłam dla nauki na parapecie. niech się bulwa jedna uczy wegetacji. jakiś mi się strasznie ociężały egzemplarz trafił. pewnie we mnie zapatsony. b.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

A mogłabyś powiedzieć do jakiej grupy leków kwalifikuje się ta zielonkawa buteleczka? Antybiotyki, sterydy,sulfonamidy odpornosciowe?
i czy można to dostać na receptę? i od jakiego lekarza???
alaska

benia pisze...

ha. to jest popularny antydepresant. recepty są wystawiane przez nbp lub inny bank centralny. zażywa sie po przekroczeniu progu wkurrzenia (znaczy wg. indywidualnych potrzeb konsumenta)