czwartek, 30 kwietnia 2009

fastum żel w pigułkach

dwie godziny czterdzieści minut na moim ulubionym , zielonym krzesełku pod gabinetem ortopedy znacząco pchnęło mnie na przód w niedokończonej lekturze. pchnęłoby mnie jeszcze bardziej znacząco, gdyby opowieści pacjentów nie były równie zajmujące i opowiadane ze swadą, emfazą i dramaturgią godną tragicznych bohaterów Szekspira. fascynujący jest zakres i stopień irytacji, jaką dzielić potrafią ze sobą dwie, przed dwoma sekundami zapoznane emerytki. ileż tematów godnych potępienia może wyewoluować pomiędzy panią z obrzękiem w kostce a panem z płynem w kolanie. po dwóch godzinach czterdzieści po kostki pływałam w żółtym morzu rzeczy leżących na wątrobie, zupełnie jakbyśmy nie pod gabinetem ortopedy czekali a hepatologa. zdumiewające jest również w przychodnianym środowisku zjawisko omalże bezbłędnej identyfikacji jednego działkowicza przez drugiego działkowicza. być może rozpoznają się po specyficznych odciskach od grabek albo po charakterystycznej gestykulacji przypominającej cięcie żywopłotu , no bo przecież nie po konewce wystającej z kieszeni płaszczyka. mówię wam, to osobliwość na granicy prekognicji. gdybym była działkowiczem, umiałabym dziś cija np. ciąć hortensje i nawozić truskawki kurzym guanem. grupa działkowiczów, choć ukojona walorami natury wydaje się być nie mniej skora do dyskusji od grupy blokowiczów, którzy spór o liczniki wody i kontestację leniwego administratora gotowi byli wynieść na sztandarach oburzenia do trybunału haskiego. a jeden z dyskutantów pogalopowawszy żwawo z kopią na spółdzielnie mieszkaniowe zaapelował (zaapalował?) nawet o humanitarne wbicie na pal wszystkich prezesów spółdzielni . starszy pan w słomkowym kapelusiku dodał ochoczo - i prezesów ogródków działkowych też! wsłuchana jednym uchem w te pełne żaru opowieści poczułam empatycznie ideę, która przyświecała autorowi tej piosneczki:

Na alejce posypanej świeżym piaskiem,przy rabatce obsadzonej pelargonią
ktoś udusił panią plastikowym paskiem,Kto? - Nie wiemy. Przypuszczalnie, chyba On - Ją.

A poza tym nic na działkach się nie dzieje, co niedziela działkowiczów barwny tłum,
każdy coś tam sobie plewi, coś tam sieje,na natury łono z żoną pędzi tu.

Z papierowej torby co stała w altance,winem dzikim gęsto wokół obrośniętej,
zamiast marchwi wydobyto cztery palce,a za nimi kciuk i resztę - czyli rękę.

A poza tym nic na działkach się nie dzieje,co niedziela działkowiczów barwny tłum,
gwoździkami zbijesz ławkę, gdy się chwieje, pszczółki brzękiem ukołyszą cię do snu.

Obco brzmią tu groźne słowa: powódź, pożar,nikt się gazem nie zatruje w swej altanie,
co najwyżej z nieprawego znajdziesz łoża dziecię, w grządce groszku zręcznie zagrzebane.

A poza tym nic na działkach się nie dziejeco niedziela działkowiczów barwny tłum
pośród kwiatów głośno dziadek się zaśmieje,bo wesoło, bo beztrosko tutaj mu.

Tam poziomek w krąg czerwienią się jagody,gruszki wiszą, ciężkie sokiem, na gałęzi,
nie zakłóca nic radości i pogody,choć w wspomnianych już poziomkach ktoś zarzęzi.

A poza tym wciąż na działkach pięknie będzie,co niedziela działkowiczów zjedzie tłum,
z parcianego węża wodą sięgniesz wszędzie,w szumie drzewek ledwie słychać ciche bul..bul..bul.tak wesoło, tak beztrosko ludziom tu.
słowa: Maciej Szwed



i tym miłym działkowym akcentem kończymy kwiecień, by już jutro świtem bladym, delektując się długim weekendem, zanucić radośnie majowego mazurka

Witaj, majowa jutrzenko,
świeć naszej polskiej krainie,
Uczcimy ciebie piosenką,
Która w całej Polsce słynie: Witaj Maj, piękny Maj,U Polaków błogi raj!


b.

1 komentarz:

BratZacieszyciela pisze...

na dzialkach, zamiast pietruszki, wykopano dzieciece paluszki...