wtorek, 2 czerwca 2009

grosso modo

docent doktor wielokrotnie habilitowany zawiódł był mnie dziś okrutnie. pomiziawszy mi po wypedikiurowanej na tę okoliczność lewej stopie ultrasonografem (prawej pedikiurować i malować się mi nie chciało i taka jestem nieco asymetryczna) stwierdził wodę w stawie. no ludzie. toć ja nie muszę studiować pięć lat medycyny, żeby wiedzieć , że jak staw to i woda. się zdarza, że on jej szepta czule – oczy masz jak jeziora. mi, można od dziś szepnąć – stopę masz jak staw. tyleż pięknie, co oryginalnie, nieprawdaż. przeliczam algorytm skuteczności piekarnik vs suszarka. a może stopolog odessie mi tę wodę bezpośrednio . taaa. to wtedy pewnie nad drzwiami gabinetu zapala się ta lampka – nie wchodzić. ona w omdleniu i pąsach on u jej stóp. ortopedyczna perwersja.
tymczasem w biurze totalny zafijoł , hekatomba i sodomia z gomorią all inclusive.
a w domku kalafior, młode marchewka i ziemniaczki, dymka , masełko i truskawki. jeszcze troszkę nowalijek a na skutek stosownego wzdęcia uniosę się niczym płowoskrzydła gołębica.
no dobra, kończę tę elukubrację na berżerce , bo ktoś musi odszypułkować truskawki.
b
.

Brak komentarzy: