niedziela, 7 listopada 2010

"zanim odejdą wody" czyli meksyk w texasie


cholera. klawiatura się mi kolebie. zgubiłam jej bowiem jedną nóżkę. nie wiem jak droga redakcjo. w gubieniu czegokolwiek zaczynam osiągać szczyty. no wiec na tej kolebiącej napiszę, że nowy film z Robertem Downeyem Juniorem jest pyszną komedią. może on i ma jakieś przesłanie. ale mnie głównie rozbawił do łez. ma takie wyświechtane gagi i jest kalką kilku filmów drogi ale naprawdę jest absurdalnie śmieszny. może dlatego, że pan rezyser nie boi się użyć komediowych gagów w sposób bezczelny i nie każe domyślać się ukrytego humoru zawijając go w liczne wyrafinowane warstwy głęboko psychologicznie uzasadnionych relacji międzyludzkich. oczywiście nie jestem obiektywna albowiem od lat kocham się w RDJ a nadto w filmie gra buldożek francuski -moje psiejskie marzenie. a ponieważ. na buldożka mimo wszelkich przeciwności losu i tak mam większe szanse niż na RDJ więc mój subiektywizm jest mocno uzasadniony. idźcie na film i się pośmiejcie. bo cóż innego nam zostało w tych niesprzyjających okolicznościach przyrody.

b.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

buldożek no i oczywiście RDJ słitaśni (jak podobno mówi młodzież).
Może złóżmy gdzieś petycję o szybszy śnieg.To byłoby chyba lepsze niż ta woda lecąca z nieba.
alaska
p.s.poziom energii -tysiąc!!!!!
poziom nastroju - dół!!!!
też tak macie???

Anonimowy pisze...

tak, jednogłośnie powstał pomysł zakupienia Beni takiego buldożka; w końcu rodzina może troszkę pomóc, mieszkając w pobliżu:)
a z tym poziomem energii - to czego tysiąc, przepraszam, bo nie załapałam; chyba, że to minus tysiąc, to jak najbardziej, przyłączam się,i nie ważne, w czym mierzymy...
mimo wszystko, trzymajmy się, byle do środy:))))
JU

BratZacieszyciela pisze...

http://nk.pl/#profile/1733565/gallery/album/7/1250