środa, 21 stycznia 2009

minimalmengelschmierungsnebel

takiego węża umiom wymyśleć ale jak się akuratnych germańców zapytasz jak jest po ichniemu „kilkanaście” to dupa blada – iś wajs niśt. oni muszą mieć albo czysta albo czynaście ale przecież nie ma takiego czegoś jak „kilkanaście”. niuansowanie dialogu z germańcem przypomina ciosanie bazaltowej skały. gdyby dwóch germańców rozmawiało o zwiewności i nieuchwytności świata to im by wyszła maczuga herkulesa. konsekwentnie rozstrzygnie sporów z ojcem dyrektorem przypomina właśnie ciosanie maczugi. topór wojenny znakomicie się do niego nadaje. uprawiamy więc z szefem słowny wrestling. w najbardziej zaskakujących momentach podnoszę białą szmate i ojciec-dyrektor zaskoczony wypada z ringu. innym razem to on nakłada mi nelsona podchwytliwym pytaniem. trwamy w stanie zimnej wojny i wysyłamy sobie nieco śmierdzące maile. tymczasem jeszcze bez lęku wypija moją kawę – ha! ryzykant. lubię odważnych mężczyzn. nicto. jakoś to będzie.
ostatnimi czasy param się lekutko humanizacją nastolatków. uf. kwietniowy egzamin humanistyczny wisi bowiem nad nami jak miecz dakomlesa. oj taka tam malusia literówka. po korkach z marianem znacznie poszerzam otwartość na styl i wolność słowa. zwłaszcza słowa pisanego par excellence. hasło rozprawka skutecznie niweczy moje kilkunastoletnie starania bycia ciotką de best of de best of de best. po rozprawce jestem katem i od zrzucenia mnie ze schodów dzieli mnie tylko cienki, siwy włos. fatalny rozjazd priorytetowej sympatii. podczas gdy ja preferuje proste i złożone składanie zdań logicznie powiązanych, marian kontestuje sens rozwijania kilkuliterowych skrótów w tożsamą treść ubraną w epitety nadrzędnie złożone. mój zachwyt nad egzaminami każe mi zweryfikować poziom wykształcenia. plasuję się bowiem raczej w średniej gimnazjalnej, o ile nie padają pytania o daty. hm. maturę z polaka oblałabym for siur koncertowo.
ale my tu, ja tu, pitu pitu o pozornej ważkości zdarzeń świata tego a tu nam się ulęgły imieniny co mieć powinny stosowną oprawę i rangę. ostawiwszy więc na lewym boku sprawy miałksze śpieszę padając do nóg mojej alasce i ściskając w kibici babę jagę z koszem serdeczności. a niech Wam się !


b.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Babcie Agnieszki składają serdeczne Bóg zapłać. Dziękować będziemy też osobiście w sobotę 24 stycznia o godz. 19!!!
Potwierdzam narastajacą niecheć dorastajacej młodzieży do blizszego zacieśniania kontaktów z Ciocią B. Okazuje się że już nawet lepiej iść na fitness niźli spędzić godzinę zamknięta w pokoju wraz z nową guwernantką od polskiego.
Co za czasy!! a jeszcze niedawno nie można jej było wyrzuć z domu w kierunku uprawiania sportów.

benia pisze...

patrz pan jaki melanż nam z tego wyjdzie: smukła i (wielo)słowna panna M. :)

Anonimowy pisze...

bardzo dziekuję, ciociu b.
podobał mi się ten fragment o kibici... ehhhh

Anonimowy pisze...

a kto tu wpuścił małolata?
to blog dla dorosłych. dzieciaki do książek precz
alaska